Kolejny tydzień minął. W kolejny niedzielny wieczór znów mnie nachodzi.
Znów mnie zaraz dopadnie. Wcale tego nie chcę!
Próbuję się bronić przed tym,ale jak zawsze słabo mi to wychodzi.
Cóż jedyny sposób na ucieczkę przed tym to sen.
Wczoraj pod wpływem impulsu będąc w Gdyni, chwyciłem portfel i pod wieczór wyszedłem z domu.
Wsiadłem w PKS i pojechałem. Pojechałem powiedzmy przed siebie, a dokładnie do Jastrzębiej Góry.
Chciałem zrobić niespodziankę. Podobno zrobiłem, ale nie dokońca tak jak sobie ją wymyśliłem.
Noc była dla mnie prawdziwym survivalem. Najgorsze warunki w jakich przyszło mi kiedykolwiek nocować.
Jednak najważniejsze, że nie byłem osamotniony. Cieszę się, z tych kilku godzin, które mogliśmy w pośpiechu wspólnie spędzić.
Niestety realia życia codzinnego szybko zakończyły miłe chwile i było trzeba zbierać się do siebie.
A więc jutro znów poniedziałek, kolejny tydzień, kolejne stresy, kolejne NIC ciekawego.