Stanęłam na Twoich trampkach, aby dostać się do twoich ust. Odepchnąłeś mnie,
usiadłeś, wziąłeś na kolana i musnąłeś w usta. Poczułam Twój leciutki
uśmiech... wyszeptałeś mi do ucha : To ja tu się muszę starać, kochanie .. <3
leżałam z głową na Jego klatce piersiowej wsłuchując się w uderzenia bicia
Jego serca. łaskotałam go delikatnie po brzuchu. - boję się tego wszystkiego.
- szepnęłam niepewnie, odwracając się ku niemu. - czyli czego się boisz? -
zapytał, plącząc dłoń w moich włosach. - siebie. ciebie. nas. uczucia, które
jest między nami. tego jak bardzo Ci ufam. jak się już zdążyłam przywiązać. -
wymieniałam kolejno. podniósł się i usiadł, biorąc mnie mocniej w ramiona,
posadził sobie na kolanach. przytulił głowę do mojej piersi. - kocham Cię,
skarbie. kocham nad życie. - wyznał. w jednej chwili jakiś obcy ciężar spadł
mi z serca. kochał mnie, i nic, i nikt, nie miało na to wpływu. kochał. nie
musiałam się martwić. <3