"Kompromis to sztuka takiego podzielenia ciastka, aby każdy myślał, że otrzymał największy kawałek"
Może i tak właśnie jest. I może dlatego tak ciężko go nieraz osiągnąć- bo każdy chce największy kawałek. Bo MNIE przysługuje największy kawałek... A czy kompromis (z drugim) nie powinien być OFIARĄ cząstki siebie dla innych? Ja chcę zrezygnować z części tego, co przysługuje mnie, z części samego siebie- dla Ciebie, byśmy obydwoje byli szczęśliwi? Przecież chciwość nie daje szczęścia.
Ale w sumie ja chciałem wspomnieć o czymś, co od dłuższego czasu tupta mi po głowie. Mianowicie kompromisy, które zawieramy z samym sobą. Osobiście uważam, że kompromis zawarty z samym sobą, w dziedzinie jakiegoś, dajmy na to wyrzeczenia czy postanowienia - to porażka. Konsekwencja. Tak, tego mi brak. Tak trochę.
Ilekroć podejmę jakąś decyzję i wychodzi, dopóki jest ona świeża. Ale jakże potem ciężko jest zachować, pozostać przy tej decyzji, gdy minie czas a pokosy rosną? Ha! Jeden pomysł mam... ;)
"Musicie od siebie wymagać,
nawet gdyby inni od was nie wymagali"
Dziś był egzamin. Że tak powiem "na wejście". Trochę się najadłem stresu... Wyniki w środę. Jakkolwiek jestem spokojny- odpowiedziałem najlepiej jak potrafiłem. Czy to wystarczy? Zostawiam to Jego ręce. Nawet, gdyby to miała być ręka lewa...
Pozdrowienia ;)