A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Jakże bolesne jest zdanie sobie sprawy z tego, że z niektórymi swoimi uczynkami nie jesteśmy w stanie się ukryć. Choćbyśmy nie wiem jak pieczałowicie starali się coś zataić i ukryć- z ludźmi nam się może udać, jednak to nie oni będą sądzić...
Jakim błogosławieństwem jest to, że nie możemy i nie musimy się chować przed Bogiem z naszymi uczynkami. Że On je dostrzega, nawet te najmniejsze dowody miłości. Jakże dobrym i radosnym jest fakt, że na ich podstawie będziemy przed Bogiem zdawać rachunek.
Jakże radować może się ten, kto postępuje nienagannie, a jego usta nie przysięgają kłamliwie. Jak można zaprzeczać błogosławieństwu pokory? Jakże negować błogosławieństwo ubustwa? W dzisiejszych czytaniach dało się słyszeć o marności dóbr ziemskich. O tym, że skarby należy gromadzić u Boga, nie ludzi. W wieczności, nie doczesności. A cóż innego może odwieść mnie od Zbawienia, jak nie pycha? Jak nie chęć posiadania? Chęć zaspokajania tego, co w mych członkach - jak mówiło dziś drugie czytanie.
I wiem, że początkowy cytat jest zupełnie wyrwany z kontekstu i odnosi się do innego miejsca w Piśmie. Jednakowoż chodzi o to, że w pokorze, całkowitym oddaniu się Bogu- nie zawierzaniu ludziom (którzy przecież zbawić nie mogą!) jest sens, cel i środek.
Chciałbym jeszcze powrócić do "samotności" jako takiej- czyli do przebywania samemu. To mnie trochę niszczy. Moja słabość i uległość daje o sobie słyszalnie znać w niemąconej ciszy samotności. Jak obłudnik boję się jej, bo tu nie ma ludzi, którzy "pilnują". Którzy strzegą, paradoksalnie, czystości mojego sumienia. Bo wpadłem w te same sidła, co wielu innych- obawiam się bardziej tego, co ludzie powiedzą, niż tego, jak "wypadnę" przed Bogiem. Nie, nie cały czas! Nie o to chodzi, że zależy mi na tym, jak mnie ludzie postrzegają. Ale są pewne... obszary w mym życiu, z którymi sobie może średnio radzę. I tutaj przed pokusą i upadkiem chronią mnie ludzie... A winienem uciekać gdzieś zupełnie indziej.
Ojciec, On widzi w ukryciu. Widzi to, czego się wstydzimy, boimy. Wie o tym, co nas boli, co jest naszą słabością. Nie zmusza nas do czynienia dobrze. Ba! Nawet wystawia nas na próby! I czeka... Obserwuje... A przede wszystkim: KOCHA.
Ta myśl, przede wszystkim ona, powinna być naszą podporą w słabościach. Nie usprawiedliwieniem, ale podporą. Kulą, na której możemy się oprzeć, by zwichniętemu sumieniu pozwolić doznać uzdrowienia i oczyszczenia w Pokucie. Kulą, na której możemy iść dalej. Kulą, w której znajdziemy oparcie i siłę. Kulą, która tak uparcie przypomina krzyż... Na tajemnicy krzyża się oprę, by iść dalej. By ufać w wybaczenie i umieć wybaczać- także sobie.
"... i odpuść nam nasze winy..."
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24;) patki91gd... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24