Mijałem takich jak ja i brzydziłem się nimi.
Gardziłem takim jak ty i gardzę do tej chwili.
I choć się nie różnimy zanadto, aż tak bardzo
Tacy jak ty takimi samymi jak my gardzą
Taka jest równowartość sumień człowieka w sumie
też chciałbym się uśmiechać lecz chyba już nie umiem.
Nie mów, że nie rozumiem, nie jestem obojętny
Ci którzy myślą chujem na chuju zjedli zęby.
Prawdą jest, że chwilami zapominam o Tobie
Moje drugie ja, każe koncentrować na sobie
Jestem typkiem z wadami, w sumie jak każdy człowiek
Dawno gdzieś zaniedbałem swoje psychiczne zdrowie
Zalicz do pogubionych, nigdy do idiotów
Bo ja wiem gdzie spoczywa źródło moich kłopotów
Na osiedlu poznałem, jak zarabiać sposobem
Zdobywałem pieniądze nie stopnie naukowe
Alkohol i te prochy, dziś polegam na sobie
Tylko ja mogę stawić czoło własnej chorobie
Często proszę Cię Boże, o to byś mi doradzał
Jeszcze częściej, to chyba się od Ciebie odgradzam
Dobrze wiem, że te wszystkie moje wersy i teksty
W żaden sposób nie czynią mnie od Ciebie tym lepszym
Jestem tylko człowiekiem, nie chcę już świata zmieniać
Ciężko wytrwać mi czasem w swoich postanowieniach
Znów alkohol mnie wzywa kiedy los mnie zawodzi
Wiedz, że pierdolę podziw, Ty jesteś moim panem
Rezerwę moralności wyczerpałem na amen
Wiem, że błądzę jak każdy, jestem kurwa Syzyfem
Zamiast wiary wybieram nieraz chłodną logikę
Potrafię Cię obrazić i powiedzieć: Idź wpizdu
Ale jakoś się trzymam z dala od egoizmu
To taka mała spowiedź, słowa prosto od drania
Nie brakuje mi siły, ani własnego zdania
Nie chcę odkryć przed śmiercią, że nie umiałem żyć