Dawno nie dodawałam zdjęć, bo... dawno ich nie robiłam.
Mój dzień ostatnio, to pobudka o 5:10, do pracy docieram mniej więcej na 6:15, ok. 14:30 jestem w domu. Przygotowuję szybki obiad, godzinna drzemka i próbuję zmagać się z pisaniem pracy. Cholernie ciężko i powoli. Podwójnie, bo rzucam palenie. Najwyższy czas. Są momenty, kiedy wydaje mi się, że sobie nie poradzę... z pracą, z życiem... ze wszystkim... Ale trzeba przecież wziąć się w garść. Wyryczeć w kącie i iść do przodu. Staram się. Jeśli jeszcze uwierzę, że można, to niedługo będę mieć swoje własne mgr i nie będzie to skrót od magazynier ;-)
Jeśli uwierzę mocniej, będę miała również własny kąt, a nawet i cztery kąty... ale to troszkę bardziej odległe i jeszcze kruche... Trzeba czasu, wytrwałości i siły.
Pozdrawiam.
-myszka-