22. Always and forever.
Podniósł się do pionu i spojrzał na mnie od góry groźnym wzrokiem. Aż przestałam się śmiać. Miałam rację mówiąc, że jak się wkurzy to jest przerażający. Sam jego wzrok sprawiał, że ma się nieprzyjemne dreszcze na plecach.
- To nie było śmieszne. - syknął, ale ja nie robiąc sobie nic z jego tonu, podniosłam się z cuchnących materaców i spojrzałam na niego.
- Jak dla kogo. - mrugnęłam do niego wzrokiem i ruszyłam przed siebie. Poczułam, że moja bluza również śmierdzi tym smrodem. Gnijąca wilgoć? Coś takiego... bleeeh. Zdjęłam ją więc i zostałam w samej bluzce. Było chłodno, ale do wytrzymania. Sebastian szybko podszedł do mnie i dotrzymał mi tępa.
- Naprawdę.. nie rób tak. Przestraszyłem się. - powiedział już łagodniej. Zerknęłam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
- Co nie zmienia postaci rzeczy, że wygrałam. - zachichotałam.
- Powinienem stwierdzić, że to się nie liczy. - burknął, udając obrażonego.
- A to niby dlaczego? -rzuciłam zaczepnie.
- Bo ciągle byłem rozpraszany! Miałem twój tyłek w zasięgu wzroku, nooo! - jęknął rozpaczliwie, a ja stanęłam jak wryta. W sumie racja. I znów to samo... niby to tak do żartu, ale potrafi mnie zawstydzić kilkoma słowami.
- Wybacz. - mruknęłam, przez co teraz on śmiał się ze mnie, widząc w jakim jestem stanie. Podeszliśmy pod ogrodzenie i znikąd pojawiło się długie światło. Padało na nas od boku, z dalekiej odległości.
- Hej! Co wy tu robicie, szczeniaki?! - wrzeszkał ktoś spod bramy i świecił w nas latarką. Nie odpowiadając, rzuciliśmy się na ogrodzenie i jak najszybciej wspieliśmy się na nie, następnie skakając prosto na ulice. Nim koleś dobiegł do nas, my już śmiejąc się wsiadaliśmy do samochodu, a Sebastian ruszał z piskiem opon.
- Zaleciało adrenalinką. - zachichotałam i z westchnieniem opadłam na fotel, a bluze wepchnęłam w szparę między siedzeniem, a drzwiami.
- Moje życie jest pewne adrenaliny, uwierz mi. Jeszcze się przekonasz. - uśmiechnął się do mnie chytrze.
- Skąd wiesz, że będę chciała? - zagadnęłam.
- Powiedzmy, że... nie masz nic do gadania. - uśmiechnął się do mnie szeroko i wbił wzrok w przednią szybę.
Jeździliśmy po przedmieściach bez celu, słuchaliśmy radia na pełen full i wygłupialiśmy się. Potem jednak pojechaliśmy na to cudne wzgórze, gdzie raz byliśmy. Tam rozpadało się i lało jak z cebra, więc siedzieliśmy w samochodzie i rozmawiając, obserwowaliśmy krople deszczu na szybach samochodu. Z czasem jednak oboje przysnęliśmy.
Obudziłam się obolała, bo leżałam dziwnie powyginana na fotelu. Było już jasno, nie wiem, która mogła być godzina. Zorienotwałam się, że dziś poniedziałek i szkoła, ale chwilę potem pomyślałam sobie, że jeden dzień mnie nie zbawi. Zerknęłam w bok. Za kierownicą spał Sebastian w podobnej pozie do mojej. Przybliżyłam się i sparłam łokieć na schowku przy hamulcu ręcznym. Przyjrzałam się jego rysom. Spokojny, łagodny, pogrążony w śnie. Blond włosy wciąż w tym idealnym ładzie, ideanie wykrojone wargi i gęste rzęsy. Trzeba to przyznać, że przystojny jest skubany. A jeżeli objąć by całą sylwetkę (nawet teraz nieco powyginaną) wraz z twarzą to nic dziwnego, że dziewczyny ślinią się na jego widok. Nie chciałam tego głośno mówić, ale zaczynał mnie kręcić. Zwłaszcza, że go lepiej poznałam. Co prawda ma kilka wad, ale całokształt wszystko nadrabia. Nie mogłam się powstrzymać i delikatnie dotknęłam palcami tych jego bajeranckich włosów. Były miękkie i miłe w dotyku. Pod wpływem hardo przedzierającego się słońca przez kłębiaste chmury lśniły. Widać, że dba o siebie. Przeczesałam palcami jego krótką grzywkę postawioną do góry, kiedy poruszył się niespokojnie. Przestraszona, że zostanę przyłapana szybko cofnęłam rękę, usiadłam w miarę normalnie i wlepiłam w niego oczy. Otworzył swoje i zaspanym wzrokiem rozejrzał się po samochodzie.
- Przysnęliśmy. - stwierdził i przetarł dłonią twarz. Podsunął się do góry, bo zjechał nieco na dół podczas snu. Skrzywił się, kiedy ruszył karkiem.
- Ja też jestem obolała. - odezwałam się. Uśmiechnął się.
- Spędziliśmy ze sobą noc, jak miło. - poruszał zabawnie brwiami. Najpierw zarumieniłam się, a potem zaśmiałam. - Musimy częściej to robić. - zainsunował.
- Tak, tak... już ja wiem o jakie spędzanie nocy ci chodzi. - mruknęłam. Potem stwierdził, że ma coś do załatwienia w centrum, więc musi mnie odwieźć do domu. Znów zatrzymał samochód pod samą klatką.
- I jak? Mówiłem, że będzie fajnie. - zaczął, kiedy staliśmy na zewnatrz.
- Mówiłeś. I było. Dzięki. Super się bawiłam.
- Nie sądzisz, że zasłużyłem na buziaka? - zapytał, a ja bez wahania podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek, następnie chcąć odejść, jednak przytrzymał mnie za nadgarstek. - Ale nie takiego. - mruknął niezadowolony. - Takiego. - powiedział, po czym złączył nasze usta. Zaskoczona zastygłam w bezruchu. Dopiero po chwili przymknęłam oczy i poddałam się przyjemności jaką mi dawał. Oddwałam pocałunki i śmiało zaplotłam mu ręce na szyi. Przez całe moje ciało przechodzily dreszcze, kiedy oderwał się ode mnie. - Taki mnie zadowala. - szepnął mi w usta i uśmiechnął się. Puściłam go i zachrypniętym głosem pożegnałam się. Na miękkich nogach weszłam do klatki. Ruszyłam powoli po schodach, a tam czekała na mnie kolejna niespodzianka. Na stopniach, przy drzwiach mojego mieszkania siedział Oliver, a jego oczy ciskały błyskawice.
- I jak? Fajnie było? - warknął wściekły.
Tyyyyle komentarzy, że ledwo zadążam akceptować. ._. </3
Miło mi, że tak bardzo angażujecie się w wyrażenie swojej opini :):):):)
Mam rozumieć, że to kara za to, że tyle mnie nie było? Okej....