Nie wiem, czy Madzia chciałaby być przy takim wpisie, albo wgl tu być, ale wygląda ślicznie i jest jej pyszne jedzenie i wino :D
"Wolnym bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny. "
Masz, co chciałaś!
Zamiast pójść spać, bo wstaję za ok 5h to ja będę tu wypisywać te wszystkie rzeczy, które tak mnie dotknęły. A ten photoblog chyba zaczyna mi służyć jako powiernik w tych najtrudniejszych chwilach. Coś w tym jest. Kiedy jest szalenie dobrze to jest i po co się tym chwalić? Trzeba z tego czerpać. Jednak jak jest źle to aż mnie nosi. Może to przynosi swoisty rodzaj ulgi...
Tak więc chyba dzisiejszy dzień nie w małym stopniu mnie głęboko doktnął. Nie, nie dzień, to chwila, maleńka chwila. Jeśli już były łzy, samotny powrót przez wieś, a nawet papieros. To chyba świadczy samo za siebie... Szczekające psy, ciemność i zimno nie robiły wrażenia.
To boli, cholernie boli. Skończyło się za szybko. Nie powinno się kończyć wgl...Ale czego ja się spodziewałam?!
Tak, tak, spełniające się osiemnastkowe marzenie, no cudnie. To teraz widzę jak cudnie. W ułamku sekundy stracić wszystko przez jakieś głupie wybory. Co to ma być?!
Ja rozumiem, wiele rozumiem. Ale chyba nie wszystko. Czasami musi odezwać się ten maleńki egoizm, to chwilowe pomyślenie o sobie. W najgorszym momencie? A może w najlepszym, nie da się wszystkich uszczęsliwić. W takim momencie unieszczęśliwiłam najbardziej samą siebie...
Pewnie to jeden z najgorszych błędów w moim zyciu. Jednak tu żadne rozwiązanie nie byłoby dobre. Może kiedyś się z tym pogodzę. Może nie.
Aktualnie nie dociera do mnie to co się stało. Moja świadomość żyje w tym cudnym czasie. Ale kiedy zaczynam analizować, łzy same pojawiają się w moich oczach.
Ale ja przecieże nie płaczę! (tylko mi się oczy pocą-to chyba tak było).
To teraz postawienie sobie celu, motywacja (albo jej brak) i staje się kujonem, który nie będzie miał innego życia.
Chociaż nie boję się ryzyka to nie chcę, żeby inni musieli w nawet najmniejszy sposób cierpieć przeze mnie. Zostawić ludzi w spokoju, bo zamiast pomagać szkodzę. Moje wrażenia i emocje w tym wszystkim są mało ważne.
Piątkowe i sobotnie kminienie co zrobić, żeby było dobrze ( a były już skrajene opcje z wykorzystaniem biednych ludzi) poszło na marne. Nawet nie zdążyło się zacząć.
Teraz wiem, że oni się z tym pogodzą.
Jednak ja straciłam... W końcu dam radę, ale teraz widzę to wszystko co było ważne i co traciłam, wszystkie straty życia.
Czas niepokoju?
Kamila, dziękuję za husteczki i koty, otwieranie piwa zapalniczką i trochę ucieczki przed tym co jest :)
Czy ja zawsze muszę dowalić pozytywny akcent?!
http://www.youtube.com/watch?v=IxpAutyQ_mA
Wiem, jest tyle dobra. Jendak całe październikowe plany, się posypały, codzienność stała się fantastyką... Co będzie teraz?
Mam taką cholerną ochotę napisac do jednego, albo drugiego i nie mogę.
I jedyne co miałam w głowie słuchając tych słów : " aura dobra sprzyjała płynącym, lecz wszystko co dobre kiedyś się kończy..."
Oczekuję, że kiedyś z perspektywy czasu będę śmiała się sama z siebie i sytuacji...
W końcu wszystko co się dzieję ma głębszy sens, ciekawe kiedy sens tego odnajdę...?