photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 15 SIERPNIA 2013

Ludzie powinni poukładać myśli

Koncerty na Coke Live Music Festival 2013 zrobiły na mnie takie wrażenie, że aż postanowiłem napisać o tym co nieco na fblu. Byłem na obu dniach, jeden zrobił na mnie inne wrażenie niż drugi, ale wszystko składa się w jedną myśl.

O ile Open'er to festiwal, w którym udział biorą głównie studenci, to CLMF to festiwal, w którym udział biorą głównie licealiści. A nawet lepiej: licealistki. Na Open'erze było towarzystwo obu płci, a tutaj głównie kobiety. A nawet lepiej: dziewczynki. I dobrze, ja lubię dziewczynki.

W pierwszym dniu, w którym gwiazdami byli Biffy Clyro i Franz Ferdinand, zdobyłem perfekcyjne miejsce w widowni - na samym środku, z samego przodu (finalnie drugi rząd, najlepsze miejsce ever). Pominę opis całej imprezy, bo nie o to chodzi; przejdę (w miarę mojego widzimisię) do sedna. Myślałem sobie wcześniej: "Hmm, Biffy Clyro, nie taki nieznany zespół, na pewno trochę fanów będzie". I co? Nie było ich wcale "trochę", było ich MILION. Fanki robiły taki pisk, że ogłuchłem najpierw podczas ich wchodzenia na scenę, a potem głuchłem na rozpoczęciu każdej piosenki, na zakończeniu każdej oraz podczas przemów frontmana. Tak naprawdę nie głuchłem, ale zatykałem sobie uszy na wszelki wypadek, bo brzmiało to naprawdę groźnie, a i tak już jestem wystarczająco głuchy. Na pewno duży wpływ na liczebność fanek ma owy frontman, ubrany (nagi tors, fioletowe rurki) i zachowujący się dość gejowo. Całkiem ładny, drugi wokal zresztą też. Anywai, pomyślałem sobie, że będzie to niemożliwe, żeby Franz Ferdinand miał mniej fanek. Również za niemożliwe wziąłem zrobienie większego hałasu niż ten, który już zaistniał. A co się okazało?  Fanów było więcej, hałas też był większy. I ogłuchłem kolejne sto razy - tym razem naprawdę czułem ból w uszach, taki prawdziwy. Ścisk niesamowity. Ale - ku mojemu zaskoczeniu - w pewnym momencie ścisk ustąpił, około połowa ludzi się wycofała. Nie, nie po zakończeniu koncertu. Nie, nie przed trzecim wyjściem na scenę. Połowa ludzi się wycofała po "Take Me Out". No kurde, iść pod scenę dla posłuchania jednego utworu?! Dodam, że żeby być pod sceną, trzeba było kilka godzin wcześniej tam przyjść i stać o własnych nogach. Szkoda, że nie zagrali tej piosenki z początku, o ile luźniej by było...

Drugiego dnia miał grać mało znany zespół Florence + The Machine. Bilety się wyprzedały, jacyś ludzie przed wejściem próbowali nawet je kupić. Również zaplanowałem być jak najbliżej sceny, ale takiego dojścia jak poprzedniego dnia nie udało się zrobić. No trudno, i tak było całkiem nieźle. W każdym razie: ludzi było znacznie więcej. Stężenie dziewczęcości jeszcze większe niż dzień wcześniej. Z trudem można było dostrzec kogoś mojej płci. Połowa ludzi była ubrana we wianki, a druga połowa stała jak kołki podczas grania The Cribs. Ważną informacją jest to, że przed samą Florencją miał grać Wu-Tang Clan, czyli legenda rapu. Około godziny którejś tam (zgaduję, że była 20:00) dowiedzieliśmy się, że Wu-Tang Clan ma problem z transportem i wystąpi jednak po F+TM, o 1:00. Ucieszyłem się, bo nie będę musiał wąchać śmierdzącej marihuany, która pewnie żarzyła się ostro na hiphopowym koncercie, a po drugie: trochę ludzi sobie pójdzie i będzie troszkę luźniej. Ścisk niemożebny, igły się nie da wcisnąć - a jeszcze 3 godziny do Florence. "Trochę ludzi" w tym przypadku oznaczało dwie osoby, które wyszły do tyłu z powodu przełożenia koncertu Wu-Tang Clanu. "Kuuurde, Florence to ma branie" - pomyślałem. Pominę występ Tres.B, którzy wystąpili zamiast raperów. Po zejściu tego zespołu z polską wokalistką zaczęły być wprowadzane instrumenty Florence + The Machine. Wjechała gitara, bas, dwie perkusje z perkusjonaliami, okej... Nic ciekawego. Właściwie wjazd każdego instrumentu nie jest niczym ciekawym. Okazało się, że chyba tylko dla mnie. Wjechał fortepian. "OBOŻE FORTEPIAN OJEJQQQQQQQQQ" usłyszałem ze wszystkich stron świata od grupek dziewczyn stojących wokół mnie. "Co jest, kurna?" - pomyślałem. Przecież to tylko fortepian. Następnie wszedł statyw mikrofonowy stylizowany na kamień szlachetny. Zrobiło się głośno, usłyszałem trochę "JEZU, PATRZCIE!", znów się zdziwiłem. Prawdziwym hitem była harfa - hałas stał się już naprawdę niemały, dziewczyny piszczały, drobiły w miejscu, o dziwo nie wybuchły z podniecenia. Byłem trochę załamany. Dziewczyny zaczęły plotkować o swoich domysłach na temat tego, jak Florence Welch będzie ubrana. BK. Dobra, muzycy wchodzą. Oczywiście znowu ogłuchłem i głuchłem podczas koncertu. Florence powie cokolwiek - pisk niemożliwy. Florene tańczy - pisk niemożliwy. Florence zrobi oddech - pisk niemożliwy. To jest nie do wyobrażenia. Połowa publiczności bawiła się na koncercie ewidentnie dobrze, ale została jeszcze jedna połowa. Ta stała jak kołki, nie śpiewała, nie zachowywała się jak ktoś, komu podoba się występ. Oczywiście mówię o ludziach, którzy byli przede mną, bo tam się patrzyłem. A żeby tam stać, trzeba było przyjść ponad 4 godziny przed rozpoczęciem koncertu, czyli stać co najmniej 6 godzin, żeby zobaczyć z bliska koncert kogoś, kto za bardzo tych ludzi nie obchodzi.

Wynika z tego, że ludzie tam poszli, bo dowiedzieli się, że F+TM jest popularne, więc oni też pójdą. Dziwi mnie to zachowanie. Ciekawi mnie ile było osób, które poszły tam niemal nieznając zespołu, a potem przez nie pękały mi bębenki w uszach. Na myśl przyszły mi wtedy obrazy, które widziałem nieraz w telewizji. Na przykład w serialu "Hannah Montana" urywki z koncertów Miley Cyrus. Sam pisk donoszący się z głośników telewizora. Innymi przykładami mogą być inne zagraniczne gwiazdy popu. Tak, popu - i tylko popu. Im coś bardziej popowe i popularne, tym jest większe prawdopodobieństwo, że coś takiego się wydarzy. Że ciężko będzie przeżyć taki koncert i bawić się dobrze. Że publiczność nie będzie za fajna. Tzn. "fajna" - jak dla kogo, bo Florence powiedziała, że jesteśmy najlepszą publicznością, przed jaką kiedykolwiek grała. I że nie mówi tego codziennie. A te fanki, które podniecają się jej ubiorem, czy każdym ruchem, na pewno znają też każdy cytat, jaki kiedykolwiek padł z ust Florence. Nie sądzę więc, by ona ryzykowała kłamstwem utracenie autorytetu wśród tylu dziewcząt!

Czytam ostatnio biografię The Rolling Stones. Początki ich popularności wyglądały tak, że 1000 osób przychodziło na koncert, po 20 minutach tłum wbijał się na scenę, muzycy uciekali, koncert się kończył, a po każdym takim koncercie 100 osób z obecnych zostawało aresztowanymi. Gdzie tu logika? Wartość gwiazdy ćmi wartość muzyki, a tak chyba nie powinno być.

Czasami boli mnie, że słucham tak pedalskiej muzyki. Im bardziej pedalska, tym zazwyczaj bardziej popowa. Koncerty AC/DC, Deep Purple, czy Scorpions mogą wyglądać tak, jak chciałbym, żeby wyglądały koncerty, a już koncerty Florence + The Machine lub Coldplaya nie mogą. Widzicie tu analogię? Ja widzę. Koncert rockowy to jest to. Czasem tęsknię za obecnością pogo, którego tak nienawidzę. Za publicznością, która rusza się nawet w najmniej odpowiadających momentach, zamiast stania jak kołek podczas końcówki "What The Water Gave Me" (piosenka F+TM). CO TO MA BYĆ?

Komciajcie

Komentarze

~celtickiss Zdecydowanie nie wycofałam się po Take Me out- mało tego- stałam od 12-13 przed wejściem na clmf by móc mieć FF jeszcze bliżej niż rok temu na openie. I udało się. Nicky nagrodził mnie piórkiem, rzuconym w środku koncertu, a sam koncert trzyma mnie do dziś...aaaach!
24/08/2013 10:07:53
~usial O, powiem ci, że mnie też "trzyma do dziś". No ale ty jesteś fanka, a ci ludzie po prostu chcieli być blisko :p
24/08/2013 10:10:27

~zabijczlowieka Wartość gwiazdy zawsze ćmi wartość muzyki, tak działa showbiznes od 400 lat 8)
18/08/2013 21:47:08
sk4rpetk4 że dziewczyny piszczały na ftm to nic dziwnego, chyba nie są aż tak niepopularni! no. przynajmniej ja ich lubię (ale nie noszę wianków)
i jak była ubrana Florencja? o tym nie napisałeś, i dobrze, bo wyszłoby, że też się nad tym zastanawiałeś (bk :D)
16/08/2013 15:05:08
musialm Nie napisałem, bo ta notka nie jest o koncercie, tylko o zrytej publiczności ;p
16/08/2013 17:11:58
sk4rpetk4 a może ktoś pomyślał coś złego o Tobie? może za mało się bujałeś? ;d
16/08/2013 21:54:34
musialm MOŻE... :(
16/08/2013 22:04:25
sk4rpetk4 to dopiero zaduma nad życiem
16/08/2013 22:10:19

rina96 Ja wparowałam o 21:40 i jakimś magicznym sposobem znalazłam się w około szóstym rzędzie na przeciwko sceny - POZDROXY! Ale i tak prawie nic nie widziałam przez wianki i wielkie plakaty :3
15/08/2013 15:18:57

Informacje o musialm


Inni zdjęcia: Ja patki91gd:* patki91gd;) patki91gd... maxima24Wg standardów. ezekh114... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24