Ach, to wyluzowanie, ach, te wakacje, ach, ta beztroskość, ach, to miasto.
Co roku podsumowuję na fblu miniony rok. Dwa tysiące dwunasty jeszcze nie minął, ale to nic nie szkodzi. Nie zrobię podziału na miesiące, jak dwa lata temu, bo konkluzja jest bardzo prosta. O ile w 2011. ja miałem kilka osób w tyłku, tak w 2012. kilka osób miało w tyłku mnie. I to nawet nie byle jakie osoby, tylko najlepsi znajomi. Część najlepszych znajomych. Połowa. Druga połowa na tym tylko skorzystała, bo nasze więzi się zacieśniły. Są kochani, bo nie odeszli. A ta zła (pierwsza) połowa dała dupy. Jeśli miałbym podsumować ich jednym zdaniem, byłoby to "jesteś guwnem pozdro". Już nawet za nimi nie tęsknię aż tak, teraz to już czuj czy jeszcze kontakt się odnowi, czy się nie odnowi. Anywai, nie polecam opuszczania ludzi, gdy ci nic nie zrobili. Dodatkowo wam powiem, że jeśli zmieniliście otoczenie i nadal potraficie utrzymać stare znajomości, to jesteście GOŚCIE, bo, rozmyślając nad całą sytuacją, zauważyłem, że masa ludzi tego nie umie. Kil man mówi, że to po prostu znak postępu i że tak jest korzystniej, bo znajomi np. z podstawówki ograniczają nas i zawsze będą patrzeć na nas jak na nieporadne dziecko ;p Jest w tym prawda, ale i tak godzę się z tym tylko w połowie. Taka smutna była druga połowa tego roku.
Tak wiele dziewcząt, tak mało odpowiednich.
Może teraz jakieś bardziej pozytywne rzeczy. Muzycznie to był fajny rok. Fajne płyty Musa, Zeusa, DragonForce, Akuratu, happysadu i inne, inne. Przebój roku "We Are Young", aż sobie koszulkę pitolnąłem. I nie tylko sobie. Taki ze mnie młodziak. Oczywiście była w 2012. masa koncertów, oprócz takich małych, grupowych, z masą znajomych, to były też te większe, ale bardziej "prywatne". Na przykład Wilki z mamą, RHCP z tatą i Anittą Kutwałką I, Turboweekend z Popielem, DragonForce z Marcinem. Zrealizowałem bilet, który dostałem od moich ukochanych znajomych rok temu na osiemnaste urodziny - koncert Coldplaya ;) Zaliczyłem swoje koncertowe debiuty - pierwszy występ dla nieznajomych ludzi (w szkole z Marcinem), pierwszy występ solo, pierwsze zaprezentowanie swojej twórczości na żywo: najpierw w szkole, a potem z Marcinem na Wybryku. To było dla mnie doświadczenie, które pewnie zapadnie w mojej pamięci na długo. Tak, bo to ważne dla mnie. No, mieliśmy też, jako wrocławianie, okazję posłuchania pierwszego w historii koncertu Myslovitz po odejściu Artura Rojka. Oceniam gościa o nazwisku Kowalonek bardzo dobrze.
A tak biorąc rok jeszcze od początku... osiemnastkę miałem super, potem cała wiosna to była Agnieszka, potem wakacje były znowu super, zupełnie porąbane historie i doświadczenia (ale o tym już pisałem, więc olejmy :P), a teraz daję z siebie wszystko, by napisać matury jak najlepiej. Na razie z próbnych jestem bardzo zadowolony - opócz matematyki :xxx Ale jeszcze będę miał te podstawy na 100%. Taki jest plan :D Matematyka jest super.
Miłego dnia/ wieczora/ nocy, moi drodzy czytelnicy. Komciajcie i nie stawajcie się frajerami.