Taką świetną notkę napisałam ale mój cudowny komputer odmówił posłuszeństwa. No cóż , spędzam przy nim tyle czasu, całe weekendy , jest mi bliższy niż nie jeden człowiek. Tyle słów , tyle bólu przeszło przez jego klawiaturę ,przy nim się śmiałam , płakałam, oddałam przy nim tak wiele emocji , tak wiele się przez niego dowiadywałam. Życie w świecie wirtualnym jest łatwiejsze , anonimowość i pisanie z ludzi , których nigdy się nie widziało i pewnie nie zobaczy na oczy jakoś zbliża i daje poczucie bezpieczeństwa , że nasze tajemnice , sekrety , szczere rozmowy nie wyjdą po za gigabajty. Nie ma lęku , można pisać o wszystkim , słuchać porad innych... czasami jednak głupota ludzka uaktywnia się w taki sposob pisząc np tutaj bezsensoowne i zbędne komentarze podwyższają swoją manie wyższości. Dla mnie to to talny debliliz podnosić sobie w ten sposób samooocene no ale cóż , są ludzie i taborety i nikt ani nic nie ma na to wpływu. Świat musi dążyć do równowagi.
Byłam dzisiaj na genialnych warsztatach psychologicznych , które uświadomiły mi , że mam depresje , lęki , fobie , że cała moja osoba przepełniona jest skrajnie negatywnymi emocjami , które kumulują się dożąć do samodestruckji. Siedzę w chorym bezsensie nie mając żadnego planu na siebie - wręcz przeciwnie - pragnę końca. Chce zostawić swoją historię tu i teraz , niedokończoną. W moim krótki ,17 letnim życiu było tak wiele bólu , że sama się sobie dziwie , że człowiek jest tyle w stanie wytrzymać. Ktoś powie - co Ty możesz wiedzieć o prawdziwym życiu ? - na dzisiejszy dzień wiem cholernie dużo, zdecydowanie aż za i chce czegoś innego. Pragnę śmierci , wolność , poczucia bezpieczeństwa i ukojenia , które może dać mi tylko wieczny sen. Jestem desperatką , chorą psychicznie osobą , która czuje w ustach smak agonii i muska palcami drzwi do innego świata,. Moje myśli są chore , zatrute. Biorę wszystko do siebie, kłębią się we mnie nie pojęte poklady uczuć...
Potrzebuję pomocy.
Potrzebuje wstać i iść dalej , oddalić od siebie wszystko co złe i dostać nową , niezapisaną kartkę. Nawet gdybym chciała to sama nie potrafię, nie umiem dać sobie rady z defektem podświadomości , który szepcze mi do ucha - strzel sobie w łeb. Siedzę sama pośrodku niczego. Potrzebuję osoby , która przysiądzie się do mnie i będzie w stanie znieść ciężar powietrza , które mnie otacza , poddychać nim i nie udławić się , przeciąć ciszę , wziąć w ramiona i ukoić łzy. Potrzebuję kogoś , kto weźmie i przeprowadzi mnie jak małą dziewczynkę przez ruchiwą ulicę , złapie za rękę , stworzy poczucie bezpieczeństwa. Nie ma nikogo... myśli o śmierci są mi bliższe niż jakiegolwiek stworzenie na tej ziemi... Tak wiele osób zraniłam samym swoim istnieniem , spieprzyłam tak wiele rzeczy , na których cholernie mi zależało.
Tak wielu ludzi przyczyniło się do mojego obecnego stanu. Najbardziej zniszczyli ci , co mieli być podporą.
Nie widzę siebie tutaj za kilka lat , nie wyobrażam sobie co będzie za kilka miesięcy , nie wiem czy dożyję jutra. Kurwa , jest w ogóle jakieś jutro ?
powoli znikam.
Mr Brownstone.