"diabeł nie sypia z byle kim".
o godzinie dwunastej niebo przeplata się z ziemią. o północy dzień łączy się z nocą i przenika do złudzeń. o dwunastej kopciuszki gubią pantofelki a karoca zamienia się w dynie. o dwunastej superfacet zamienia się w superszczura. pół snem pół jawą obraniam się przed światem majac nadzieję, że i ten świt bez superfaceta, będzie świtem wartym zobaczenia. przysłuchujac się gasnącemu papierosowi, wzruszam ramionami i dalej twierdzę, że świt jak świt, a burzy nie było.
chce prawdy przenikającej nawet do złudzeń, takiej popapranej emocjonalnie, z którą nie mogłabym się pogodzić. takiej, która łamie serce i rozbiera mózg. albo dobrego kłamstwa, w które jak zwykle uwierzę.
nie pasuje do świata, łamie wszystkie zasady etyczno-moralne, dalej nie wiem kim jestem naprawdę. nadal nie wiem kogo chcę na dzień dobry i na dobranoc, a kogo na brak słów. i właściwie czy kogokolwiek chce.
rozwinę zagadnienia epistemologiczne, aksjologicznę ale wtedy i tylko wtedy, gdy prawda spadnie mi na głowę z rozgrzanego do czerwoności nieba.