Pod drzwi pastora Ryana zaszłam w zaskakującym tempie. Drżącą ręka nacisnęłam na dzwonek. Po dłuższej chwili w drzwiach ujrzałam pastora Ryana. W samych bokserkach.
- O przepraszam - bąknęłam nieśmiało i odwróciłam głowę.
- To ja przepraszam, nie powinienem tak otwierać drzwi, stało się coś, że przyszłaś?
- I tak i nie. Ja na spotkanie.
- Kurcze! - krzyknął i uderzył się w głowę - czemu mi wcześniej nie powiedziałaś, że przyjdziesz? Dałbym ci znać. Dziś wyjątkowo zaczynamy później. Wejdź proszę, rozgość się. Jak chcesz to weź sobie coś do picia, wiesz gdzie jest kuchnia. - i pobiegł go góry się ubrać.
Byłam skrępowana. Nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji. Często do niego przychodziłam porozmawiać, ale nigdy nie otwierał mi drzwi półnagi. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Powolnym krokiem poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na jego ulubioną brzoskwiniową herbatę. Gdy czajnik zaczął gwizdać pojawił się Ryan, tym razem w kompletnym stroju.
- Bardzo cię przepraszam Hannah - zaczął.
- Ok, spoko.
- Nie kłam. Widzę, że jesteś zawstydzona, ale już nie masz czego. Jestem ubrany więc możesz na mnie spojrzeć - popatrzyłam na niego. Miał na sobie koszulę w biało - niebieską kratę oraz ciemne spodnie. Był bardzo przystojnym trzydziestodwuletnim mężczyzną o bardzo łagodnym charakterze. Miał czarne, krótkie włosy i ciemnobrązowe oczy podkreślone gęstymi brwiami.
- Ładnie wyglądasz - usłyszałam - dla którego to się tak wystroiłaś?
- To jest akurat nieważne w tym momencie. Mam większy problem...
- Stało się coś?
- Mama wyjechała - podałam mu list, który zostawiła. Pastor powili przeczytał go i przymknął oczy. Gdy je otworzył spojrzał na mnie z troską.
- Mogę jakoś pomóc?
- Nie wiem... - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Ej, mała, nie płacz - przytulił mnie, a ja poczułam zapach jego perfum. Tak bardzo kojarzył mi się z tatą - zobaczysz, że niedługo wrócą. Wiesz, że twój ojciec ma problem z powrotem tutaj. Za bardzo zależy mu na pieniądzach. Tylko twoja mama może to zmienić. Może mu pokazać, że rodzina jest dużo ważniejsza od dóbr materialnych. A co do ciebie i Aleks& Zobaczysz, że sobie poradzicie. Jesteście bardzo silne. Ja wam pomogę. - szybko odsunęłam się od niego.
- Nie, pastor nie może...
- Hannah po pierwsze ja wszystko mogę. I chcę. Nie mam nic innego do roboty, a może i ja na tym zyskam. Ciągle jestem tu sam. Nudzi mi się zwyczajnie. A po drugie. Jestem Ryan - wyciągnął do mnie rękę - koniec z pastorem. Zacznijmy naszą znajomość na nowo.
- Hannah - powiedziałam, podałam mu rękę i w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- O! Zaczynają się schodzić. Weź nasz kubki i chodź do pokoju. - pobiegł otworzyć drzwi. Ja nie spiesząc się udałam się do pokoju gościnnego i ujrzałam pierwsze osoby - Caroline i Jakea.
________________________________________________________________________________
Jestem mega zmęczona... Pociąg którym wczorja jechałam miał ponad 3 godziny spóźnienia... nie mam na nic siły... Źle się dla mnie zaczął tydzień... Tragedia :(
Miłego czytania :) mam nadzieję, że się spodoba :)