Z godnością stwierdzam iż te wakacje, były najgorszymi w całej mojej karierze życiowej. Większość dni zaczynała i kończyla się łzami. Jak nie spływającymi po policzkach, to tymi dławiącymi w gardle. Dużo myśli. Dużo wniosków, które trzeba teraz jakoś wykorzystać. Zazwyczaj staram się brać wszystko na siebie, chyba aż za często. Tak jest i teraz. Myślę, że na to wszystko sobie zapracowałam, nie w dwa miesiące, ale przez cały rok. To fakt, straciłam kontrolę nad pewnymi rzeczami. Zbyt wiele błędów popełniam, do zbyt wielu rzeczy mam słabość, zbyt wiele mam nałogów. Ostatnio zauważam u siebie wzmożoną obojętność na opinie innych. A raczej na to, na co nie mam wpływu.
Oczywiście były też chwile niesamowicie przyjemne, błogie, których nie zapomnę. Rozkochałam się samotnych podróżach pociągiem. Mogłabym tak pojechać na koniec świata. Czasem przeraża mnie moja natura, ale nie mam zamiaru z tym walczyć.
Ogarnia mnie słodka jesienna melancholia. Nareszcie.
Mruczymy.. http://kocisia4.wrzuta.pl/audio/9RIoi1lXCI7/almost_lover_-_a_fine_frezy_cover