Piękne, prawda?
Troszkę poprawione, ale nie rzuca się w oczy.
O rany. I znowu mam mętlik w głowie.
Bolało. Ale usiłowałam być twarda i nie płakać. Udało się, przynajmniej przy nim.
A wcześniej było tak cudownie, czułam się tak bezpiecznie, tak na miejscu.
I później też, jak wracaliśmy. Nam jest najlepiej, jak jesteśmy sami - rozmawiamy, możemy się potrzymać za ręce i poprzytulać. Słodkie. Teraz przyszło mi do głowy - staliśmy na przystanku koło bloku mojego byłego faceta (aż żal o tym myśleć) i nie czułam się jakoś niezręcznie. Dobrze mi z Nim. I nawet, gdybyśmy spotkali kogoś znajomego - co z tego? W najgorszym wypadku stalibyśmy w trójkę.
Tym razem On złapał mnie za rękę. I powiedział, że sądzi, że dobrze byłoby nam razem.
Nie wiem, tym razem niczego nie mogę być już pewna.
A wczoraj zapytał (chociaż było to raczej pytanie retoryczne), czemu nie może mnie odprowadzać do domu codziennie, powiedział, że nawet nie wiem, jak mu tego brakuje, i że to było fajne.
Faktycznie, było niezwykle. Zbliżyliśmy się o siebie.
Ach, nadzieja matką głupich. Nie będzie tak łatwo, c o t o t o n i e.