Dime porque lloras? De felicidad.
Y porque te ahogas? Por la soledad.
Piękna piosenka. Naprawdę piękna. Słucham jej od wczoraj na przemian z 'canción del mariachi' z Desperado.
Ja jednak jestem zła. Ludzie mnie tak kochają, a ja nadal jestem okropna. Mam pretensje o byle co, a potem dziwię się, że mnie zostawiają. Powinnam być im wdzięczna, że cały czas są ze mną, a nie odwalać takie sceny zazdrości.
I to nie jest tak, że ja bez niego nie mogę żyć. Ja po prostu nie chcę, dobrze mi z nim. I wcale nie muszę się z nim widywać czy rozmawiać, żeby być szczęśliwa.
Tato miał rację.
Póki on będzie w pobliżu, nawet jako przyjaciel, nie będę szukać nikogo innego. Problem w tym, że ja nie chcę żadnego innego. Tylko ten - przynajmniej na tą chwilę.
Jutro ma urodziny. Ciekawe, czy spodoba mu się to, co wymyśliłam. Nie wiedzieć czemu miałam takie dziwne przekonanie, że jak złapię go za rękę i zaśpiewam "Kołysankę" to coś się wydarzy. Ale jakoś nie jestem już pewna. Czy coś się zmieniło od zeszłego tygodnia?
A poza tym jestem strasznie zazdrosna, i to chyba o wszystkich dookoła. Do Wojtka o wszystkie dziewczyny, do Pauli o Agę, do Kasi... nie, o nią nie jestem zazdrosna. Wiem, że ona jest i że będzie. To się nie zmieni, żeby nie wiem co.
A on ciągle nie odpisał. No tak, Kasi umiałam tłumaczyć, że coś mogło wypaść, że zapomniał, że zostawił telefon w domu i że wcale nie ma jej gdzieś. A sobie nie umiem. Czy to dziwne?
***
Zapomniałam, że mój wczorajszy post był właściwie dziś (po północy) i nie mogę dodać nic więcej. A po północy mam zamiar spokojnie spać, jutro wstaję (!) o 5.00.
Odpisał. Przeprosił, że nie odpisywał i znowu coś napisał o tym, że powinien dziękować (m.in.) za mnie Bogu, zamiast się nad sobą użalać. Ja mu walnęłam komplement, a on na to, że jestem jego Aniołem-Stróżem. I powiedział do mnie 'aniołku'. To było słodkie. A przecież ja na pielgrzymce tak o nim mówiłam. I ta piosenka 'Aniele, Aniele' zawsze mi się z nim kojarzyła.
To się zmienia jak w kalejdoskopie.
A dziś w kościele jak zaczęliśmy śpiewać "Chwalcie Pana Niebios", to aż nas Łukasz musiał strofować wzrokiem, żebyśmy nie krzyknęły 'hej!'. Ale ono tam naprawdę pasuje. I bez niego ta piosenka nie jest taka fajna, nawet mimo to, że tańczyłyśmy ;P
'inicjatywa, żeby ludzie klaskali była dobra, ale żeby od razu tańczyć macarenę?'
'Kain nie ciągnął kabla, tylko zabił Abla'
'ten, co wisi na krzyżu to Jezus, nie Che Guevara'
'a ten facet w czerwonej kiecce to nie jakiś transwestyta, tylko ja, biskup'
To do tego dowcipu, który usłyszałam od Kat.