photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 11 PAŹDZIERNIKA 2008

sen. zen.

Ależ miałam piękny sen.

Wszystko było tak, jak powinno być.

Fioletowy tulipan.

Splecione ręce.

Długi, bardzo długi spacer.

Bicie serca.

Tylko jeszcze to 'siostro'!


Czy można zakochać się w śnie? Chodzi mi o wyobrażenie człowieka.

Czy to naprawdę jest aż tak beznadziejne?


Chyba muszę się z tego uwolnić. Bo niby bywa świetnie - na przykład wczoraj. On zauważa zdecydowanie więcej niż przeciętny facet. I na dodatek mam prawie 100% pewności, że ten akurat nie chce się podlizać. Bo i po co mu to?

Zauważył kredkę na oczach - normalnie się tak nie maluję.

Zauważa nowe kolczyki.

Stwierdził, że ładnie wyglądam.

Pamięta, że zawsze mam zimne ręce.


Wczoraj siedzieliśmy obok siebie, dosyć blisko (hmm, może dlatego, że w cztery osoby na trzy osobowej kanapie?;)) i jakoś tak się złożyło, że w pewnym momencie dotknęliśmy się palcami. Oboje mieliśmy założone ręce, więc w ogóle nie było tego widać (a przynajmniej mam taką nadzieję). I złapaliśmy się za palce najpierw, potem zaczeliśmy się bawić... To było takie cudowne. No dobra, wiem, że nic z tego nie będzie. Powiedział mi. Ale ja naprawdę nie chcę słuchać.


Czemu ja ciągle mam nadzieję?


Teraz zrobimy sobie odpoczynek - na początku tygodnia mam iść z Paulą po szal (tylko jeszcze nie wiem, po który - zielony, fioletowy, a może szary?) Znając życie i ten tydzień minie dosyć szybko, i znowu będzie piątek. I może coś się wydarzy... Mam dwa tygodnie do jego urodzin, ale nie będę przesadzać. Z planu kończę po 7 lekcjach - czyli o tej samej godzinie co on. Ale pewnie będę miała włoski na ósmej. Tylko kiedy będzie druga godzina włoskiego?


Tak więc teraz robię sobie od niego urlop. Może się stęskni - byłoby miło - i sam się odezwie?


A za dwie godziny spotykam się z Kat.! Ona mi pomoże - zawsze jest, gdy jej potrzebuję.