Już dawno nie miałam tylu negatywnych uczuć w sobie, jakiś detoks by się przydał. Złość, bezradność, zazdrość, radość gdy komuś nie wychodzi- gdy nie wychodzi Tobie. Potrzebuje zmian. Potrzebuje jednej osoby, która pomoże mi przejść to wszystko, trzmając mnie za rękę. Udaje silą. Udaje przed wszytkimi, że trudno, że się nie przejmuje. Tylko Ty znasz prawdę. W zamian za nią dajesz mi pogardę.
Nie wiem co było gorsze być z Tobą i być traktowaną jak powietrze, czy nie być z Tobą, próbować utrzymać dobry kontakt i w rezultacie byc tak samo traktowaną. "NIE POŚWIĘCE CZASU KOMUŚ, KTO MI GO NIE CHCE POŚWIĘCIĆ" najczęściej powtarzane przeze mnie kłamstwo w przeciągu dwóch tygodni. Kurwa.
Codziennie gdzieś wychodzę, codziennie wracam późno i codziennie myśl o Tobie nie daje mi spokoju. To jest jakieś przekleńswo!
A co u Ciebie?
Siedzisz w domu, imprezujesz nigdy wcześniej nie czułeś się lepiej. I choć czasem dostając ode mnie sms, leżysz po prostu na łóżku z nogami opartymi o ścianę, nie masz czasu. Nie masz go dla mnie.
Wkurzam się na cały świat, bo on tez nie pomaga mi zapomnieć. Dookoła tylko "Dlaczego nie jesteście razem?" "Słyszałem, że się rozstaliście" z nutką "Jeszcze wrócicie do siebie". Mega ideale połączenie dla kogoś, kto próbuje wrzucić z serca nadzieje.
Wszystko jest tak jasne i proste a zarazem tak ciężkie.
Dziś już próbowałam terapii lustrowej "Cześć Monika, to ja Twoje odbicie. Czego ryczysz. Przestań, nie ma sensu. Przypomnij sobie o przykrościach na jakie Cię naraził" No tak, tylko w głowie siedzą trzy miłe słowa, pięć miłych gestów, milion uśmiechów i trzymanie za rękę.
Nie jest mi źle samej. Nie. Tylko tęsknie. Za czym? Sami mi powiedzcie. Za miłością? Skoro tęsknotą nazywamy potrzebe posiadania czegoś czego wcześniej doznaliśmy to jak może mi brakować miłości? Sam powiedziałeś że mnie nie kochasz i nigdy tego nie czułeś do mnie.
Ostatnio tylko istnieje. Nienzaywam tego życiem.Mam taki mętlik w głowie, że sama siebie nie rozumiem.
Trzeba z tym skoczyć raz na zawsze. Odezwę sie tylko, gdy będę chciała przećwiczyć swój cięty język jakąś zgrabną, ironiczną uwagą, co bym sobie w życiu poradziła.
Trochę mi ulżyło. Bo już nawet nie mam z kim rozmawiać, albo nie chce.
Przejdzie mi. Tylko kiedy?
Jeszcze trochę i nie będę musiała udawać uśmiechów, tego że wszytko jest w porządku i że świetnie się czuje.
Jeszcze trochę.
Jeszcze to wszytko wyjdzie mi na dobre.
Muszę ppr zacząć bardziej myśleć o sobie niż o Tobie, przestać być tak zajebiście dobroduszną.
Tyle. Idę sprzątnąć, poczytam książke i pojadę do Wielenia na tydzień. Tam będę miała czas na wszytko. Co prawda samotność przyjaciółką łez, ale i one kiedyś się skończą, bo jak zły korszmar, wkradają się co noc.