21:43
W pizdę dawno mnie nie było. Nie miałam ochoty pisać nawet dla siebie, chociaż znowu to robię. Z braku laku i nadmiaru wolnego czasu pomyślałam, że trzasnę sobie tu coś, będzie co czytać. Czuję się tak kurewsko samotna. Ja pieprzę. Nie umiem być sama, nie potrafię. Zawsze tyle ludzi wokół, teraz co, kto? Nikt kurwa. Ludzie potrzebują siebie nawzajem do normalnego rozwijania, prędzej w jakąś pieprzoną depresję popadnę. Nikogo bliskiego, a gdzie podziali się Ci, co zawsze mnie otaczali? Nie wiem. Wszystko prysło jak mydlana bańka, straciłam poczucie wartości i czasu kiedy to się stało. Może za dużo uwagi poświęcałam tylko sobie? Tak było. I tak jest. Egoizm. Brzydzę się tym. A może to ich wina? Oni powinni tu być, a bynajmniej czuć to co ja. Od czasu ostatniego wpisu zaszło wiele zmian. Między innymi zmiana uczelni, inny kierunek w życiu. Ale jakoś się nie odnajduję w tym wszystkim. No mówię, brakuje mi kogoś bliskiego kurwa. Kogoś kto będzie, kogoś kto chce być mimo wszystko... Rodzice? Tak, są mi bliscy, ale to nie to samo. Już nawet miewam jakieś dziwne myśli, gdy rozmawiam z obojętnie kim, że no może się zaprzyjaźnimy. To nie jest normalne. Zwykle ja gardzilam ludźmi, a teraz oni gardzą mną... Czas się zmienić. Pora na zmiany. Najwyższa. Ale jak to zrobić, gdy ja nie daję rady samej sobie, a co dopiero innym? Tyle wolnego czasu, a nawet na naukę zebrać się nie mogę. A wypadałoby coś osiągnąć w końcu. Od września zamieszkam na swoim, dorośnij kobieto, dorośnij! Puk, puk w głowę, jest tam kto?
Chciałabym również dodać, że od ostatniego wpisu raz dotknęłam się opiatów. Kurewsko nieprzyjemna faza była, taka że nie mam ochoty próbować w najbliższym czasie. Chociaż ciągnie do ćpania, ciągną wspomnienia, nie powiem. Jak tylko uzbieram trochę więcej pieniędzy, to na bank coś wezmę. Ba, na dwa banki. Myślę, że to już niedługo. Trzeba znaleźć ukojenie w dragach, skorro w ludziach nie ma. Tylko one nas tak rozumieją, i dzięki nim rozumiemy samych siebie. Ostatnio dość często paliłam. Ale jakieś syfy, niezbyt przyjemnie miałam w głowie. Nie lubię jarać. Ble, ble, naprawdę.Ten weekend miał być fajny, Nowy się bawił, a ja wyszłam z nieudacznikami losu, byleby tylko mieć czyjeś towarzystwo. Jestem potworna. Kurwa. Zjarałam się i poszlam do domu, bo koledzy chcieli pić. Pić też nie lubię, serio.
Z 'Moim' wiadomo jakim nie rozmawiam, wyleczyłam się z niego, za pomocą kolejnej osoby. Trafne spostrzeżenie ktoś miał, kto powiedział, że nowa miłość zastępuje starą. Naprawdę. Zauroczyłam się. Bardzo. Chociaż to bez żadnej przyszłości, tak kurewsko się zauroczyłam, że toczę walkę z własnymi uczuciami. Może to za sprawą bliskości, której potrzebowałam, którą opisywałam na wstępie tego monologu? Nie wiem, takie myśli też dopuszczam. Chociaż do Nowego też czułam miętę, od żeby nie skłamać... Roku? Tak, to będzie gdzieś tyle. Wczoraj u mnie był. Był taki słodki i prawdziwy. I am in love.
W ogóle, jak dobrze wyrzucić te demony drzemiące w głowie. Na kartkę za dużo pierdolenia, notatnik niebezpieczny. Pozostaje photoblog.
Za 11 dni walentynki. Przygotowuję się, w razie gdyby Nowy zechciał się ze mną zobaczyć, pewnie tak będzie. Gdyby dał mi prezent na walentynki, w postaci takich zachowań jak wczorajsze, byłabym wniebowzięta! Nawet mu coś sprezentuję, o. Coś, co mogłabym wykorzystać, gdybym jednak się z nim nie widziała. Już naawet wiem co to będzie. Kurwa, tak myśle, żadne walentynki przez te kilkanaście lat, które w ogóle istnieję nie spędziłam wesoło. Może to akurat te, los jeden wie.
Mam ochotę rzucić wszystko. Wszystko. Everything. All. Doszczętnie.
21:55
You are the one.
Użytkownik monarowasiostra
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.