Takie maleństwo nad morzem.
Próbuję wytłumaczyć sobie sprawy, które tylko na pozór wyglądem przypominają niewyobrażalnie najprostsze rzeczy we wszechświecie, jakby wystarczyło na każde pytanie odpowiedzieć 'tak' lub 'nie'. Tak banalnie proste, że nie potrzebny jest czas do namysłu. Jednak zaglądając głębiej wszystko nabiera prawdziwych barw i okazuje się, że nie wszystko jest czarne lub białe.
Przede wszystkim jest bardzo dużo odcieni szarości, która często napada na nas w momentach gdy zatapiamy się w swojej oazie spokoju, ciszy i radości.
Owszem istnieją inne kolory, tak jak na przykład czerwień, która symbolizuje w tej historii gorące uczucie, namiętność, a także zdradę, złość, krew, śmierć...
A i rolę w tym serialu dostał również błękit, który jest zbyt oczywistym elementem tej układanki, by tłumaczyć jego znaczenie. Choć z drugiej strony warto było by powiedzieć chociaż tyle, ze symbolizuje chłód i mróz, a jednak w krótkich chwilach ulotnych, można było wyczytać głębię z tego koloru, radość i pragnienie zatopienia się w nim i poczucia tego błogiego stanu. Zasługa tej błogości błękitu były Jego oczy. Tylko tyle. A może aż tyle?
I wszystko było by może dość jasne, gdyby nie fakt, ze do tej historii zaczęły wkradać się kolejne kolory. Barwy, które dopisały swoje role bez wcześniejszego uzgodnienia z reżyserem. Z drugiej jednak strony reżyser (w tym przypadku ja), nie szczególnie protestował, na wejście kolejnych nowych odcieni.
Chyba sama nie wiem czego chce i najgorsze jest to, że ta rzeczywistość mnie przeraża. Chciałabym ograniczyć się do dwóch kolorów, jakim jest biały i czarny. A z drugiej strony miło czasem zobaczyć na błękitnym niebie tęczę. I jak tu powiedzieć, że jestem zdecydowana?
Sprawa kolorów, tonów, odcieni i barw to w rzeczywistości brama do prawdziwych problemów, nad którymi siedzę i rozmyślam. Problemów nad którymi pracuje i wyszukuje dla nich rozwiązania. Czasem po prostu brakuje mi już sił na te ciągłe szukanie i odpowiadanie na pytania, które są zupełnie pozbawione sensu i jakiegokolwiek przesłania. Wokoło mnie kłębią się kłamstwa, brednie, niewyjaśnione sytuacje, rzeczy, przyprawiające o kołatanie serca, historie zupełnie bez treści. Długo by tak wymieniać, jak wiele jest spraw, bez wyjaśnienia, ale nie tym chciałam zakończyć swoją myśl. Nie chce na koniec zostawiać setki tysięcy pytań, na które i tak nie uzyskam odpowiedzi.
Chciałabym być wolna. Nie chodzi tu o wolność bez partnera, wolny wybór, czy życie bez zobowiązań wobec kogokolwiek. Wolność od trudnych wyborów, wolność od smutnych rzeczy, od kłamstw, od obłudy, od bezczelności i milionów innych negatywnych uczuć i problemów.
Jestem realistką jednak i wiem, że taka wolność nie istnieje...
...
Użytkownik mokiki
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.