Był słoneczny poranek. Od kilku miesięcy czekałam na ten dzień. Już dzisiaj miałam wyruszyć w podróż swojego życia! Nie chciałam dotrzeć do Ameryki Południowej, Azji czy Afryki. Wystarczyło mi tylko miasteczko oddalone o 80 km od mojego rodzinnego miasta. Nie ma tam pięknych górskich widoków,
a stóp nie oblewa ciepła morska woda. Na szczęście jest tam zdecydowanie coś więcej miłość.
Moje serce zalała fala radości, kiedy stałam przed wejściem do lasu, który był pierwszym etapem mojej drogi. Słyszałam dużo śpiewu i radości ludzi, którzy szli ze mną. Każdy miał swój cel. Ja pragnęłam na końcu drogi odnaleźć cud. Trzy długie dni, które pomogły mi się wyciszyć i na nowo odnaleźć sens życia. Pomimo, że dookoła mnie było dużo ludzi, czułam się samotna. Nie było to negatywne uczucie , jednak było ze mną przez ten cały czas. Wędrówka była długa i żmudna. Traciłam siły, a nogi co raz bardziej mnie bolały. Myślałam, że nie dam rady. Pomimo, że to były tylko 3 dni, to trwały jak wieczność. Dla mnie to były najdłuższe dni w tym roku. Gdy zobaczyłam wyczekiwaną nazwę miejscowości, po moim policzku spłynęły dwie łzy. Byłam wtedy najszczęśliwszą osobą na świecie!
Zielone pomieszczenie, przypominające mi, że nigdy nie jestem sama. Jezioro, w którym odbijają się promienie zachodzącego słońca. Piasek, który przypomina mi jak wiele istnień kroczyło przede mną na naszej planecie. Wyspa, choć mała
i niepozorna to zarezerwowana na wyjątkowe okazje. Trawa, która lekko gilgocze moje stopy , gdy tylko próbuję zrobić krok do przodu. To jest moje idealne miejsce. To jest moja utopia.
Z wielkim smutkiem, ale i nadzieją wróciłam do domu. Gdybym codziennie tam przebywała, to miejsce straciłoby swój czar. Dlatego uwielbiam na nowo,
co kilka miesięcy odkrywać to małe miasteczko. Za każdym razem jest to zupełnie inna podróż. Zapytasz dlaczego? Najważniejsze jest to co, kryje się w głębi Twojego serca! A reszta niech pozostanie moją tajemnicą...
To był ciężki czas, ale jakże piękny.
Wiedzieliście, że stajemy się odpowiedzialni za to co oswoiliśmy?
Ja już tak. : )
Zdałam kurs - choć chyba więcej przemyśleń niż radości..
Za 32 dni - będzie upragniony dzień!
3 pozytywnych ludzików wczoraj mnie nawiedziła
jakieś 7, 5 minuty, a ile radości :D
Żegnam i życzę dobrej nocy !