Odbicia naszych oczu wypełnione były odbijającym się od nieba błękitem. Zbliżało się ukojenie dla naszych zmysłów. Rozłożyliśmy się lekko na wilgotnej polanie, jakbyśmy leżeli na ogromnym, zielonym łóżku jakiegoś wielkoluda. Coś powiedziałaś i chciałaś zerknąć na moją twarz, ale silny blask słońca nie pozwolił ci na to. Cieszyłem się. Nie musiałaś mnie widzieć. Choć wiem, że ci tego brakowało. Poznałem po zakleszczającej się dłoni na mojej, i tym jak desperacko szukałaś jej dotykiem. Wystarczył ci fakt, że jestem. Spojrzałem na ciebie. Spojrzałem na spokój na twej twarzy. Pomyślałem, o dniu w którym powiedziałaś mi, że czegoś ci brakuje. Że czujesz, jakbyś zawsze coś traciła. Teraz uzmysłowiłem sobie, że tym właśnie była pustka której nigdy nie umiałem zapełnić. Pustka, którą próbowałem na tyle sposobów zamalować i zapełnić, dawała się dziś zakryć jednym, prostym kolorem. Tyle, że nie był mój. Wiedziałem, że ty też znalazłaś ukojenie. Nie szkodzi, że nie jest permanentne. Nie szkodzi, że to minie. Nie szkodzi. Najważniejsze jest, że jesteśmy tu i teraz. Że nasze "tu i teraz" jest wspólne. Razem tworzymy coś pięknego, nadajemy czemuś kształt. Nie szkodzi, że zostanie nam tylko cień. Nie szkodzi, że piękne promienie słońca ustąpią miejsca mrokowi. Nie szkodzi. Naprawdę nie szkodzi. Bo znów nastąpi dzień. Nie będzie tak piękny jak ten. Bo żaden dzień nie bywa tak samo piękny. Może nawet nie będziemy tworzyć go razem. Ale nie szkodzi. Słońce oślepiło mnie, zwalniając twój wzrok z jego jasnych obręczy. Coś powiedziałem i chciałem zerknąć na twoją twarz, ale silny blask słońca nie pozwolił mi na to. Cieszyłem się.
Zdjęcie bardzo stare, Szczawnica 2008.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika mojkolegamawiekszego.