Olka, wybacz. Nawet nie wiesz, jak bardzo tego żałuję. Proszę cię, odezwij się. Nie wiem, co to miało znaczyć, co powiedziałaś na korytarzu - rozbrzmiał głos Marcela w komórce Oli. To poczta głosowa. Od 15:00 non stop otrzymywała od niego wiadomości. Jednak już postanowiła. Raz na zawsze, załatwi sprawę. Napisała krótką notatkę: Żegnajcie. Wiem, że to najlepszy sposób na rozwiązanie problemów. Wam ulży, mnie ulży. Jeśli kogoś urażę, to przepraszam. Wypiła dwa łyki wódki, która leżała na podłodze, obok mamy. Udała się do łazienki. Nalała ciepłej wody, ubrała się w ciuchy, jakie miała na randce z Marcelem. Weszła do wody, wzięła żyletkę i przecięła nadgarstki. Dwie długie kreski wzdłuż rąk. Poczuła ból, a potem, jak odchodzi z niej życie. Chciała wstać, ale nie miała siły. Chciała krzyczeć, ale z jej gardła nie wydobył się żaden głos. W ostatniej chwili zrozumiała, że to jest najgorsze, co mogła zrobić. Jednak było już za późno. Poczuła, jak jej komórki obumierają. Zamknęły się jej oczy i odpłynęła w ciemność.