Nie mam pamięci jak złota rybka. A chciałabym. I wiem, że rybka na zdjęciu nie jest złota i nie jest welonem. Nie wiem, ile Dymitr pamięta ze swojego podejrzanie długiego rybiego życia, ale chyba już nie pamięta o tym, że mieszkał swego czasu w kuli (z braku innego lokum, nie z powodu mojej potrzeby znęcania się nad nim, bo takowych potrzeb nie wykazuję).
Chciałabym być jak on. Niestety pamięć mam jak słoń, a wolałabym pamięć rybki.
Pamiętam za dużo rzeczy i zbyt wielu z nich nie pojmuję. Czasem wiele lat nie pomaga, żeby zrozumieć niektóre sprawy i wydarzenia.
Teraz też siebie nie rozumiem. Nie pierwszy raz, pewnie nie ostatni. Chciałabym po prostu zrozumieć. Jeśli zrozumiem, nie zrobię i nie powiem nic, czego później będę żałować. A żałuję wielu rzeczy. Przede wszystkim tego, czego nie powiedziałam. Tylko mówienie nie jest wcale takie łatwe. Trzeba bardzo ostrożnie wybierać tych, którym chcemy coś powiedzieć.
Pamiętam bardzo wiele słów, których nie wypowiedziałam, przynajmniej nie na głos. Dobrych i złych. Siedzą we mnie i nie mam pojęcia jak się ich pozbyć. Prawda jest taka, że czas wszystko zmienia, znaczenie słów też, ale nie to, co chciało się nimi przekazać. Jak na ironię pamiętam najlepiej to, o czym powinnam zapomnieć, albo to, o czym "zapomniałam" powiedzieć.
Najgorsze jest to, że fakt, że coś zostało albo nie zostało powiedziane, zmienia nas. Nieodwracalnie. Tak jak nie można odzobaczyć nieatrakcyjnej pupy w legginsach, tak nie można odusłyszeć wielu przykrych słów, a jeszcze innych nie można powiedzieć, kiedy czas na puentę minął.
Rozmawiajmy ze sobą, póki chcemy się wzajemnie słuchać...
Bo nie każdy jest jak ja, nie każdy ma pamięć jak słoń...
"Myśli, których się nie zdradza, ciążą nam, zagnieżdżają się, paraliżują nas, nie dopuszczają nowych i w końcu zaczynają gnić. Staniesz się składem starych śmierdzących mysli, jeśli ich nie wypowiesz."
Eric Emmanuel Schmitt