Właśnie skasowałam przypadkiem notkę... Ja to mam szczęście. Niedawno skończyłam oglądać The Last Song. Jestem pod wielkim wrażeniem. Film poruszył mnie dogłębnie, o czym świadczą zużyte 2 paczki chusteczek. Generalnie adaptacje książek Sparks'a, jak i same książki, należą do moich ulubionych, więc każdy film oddziałuje w podobny sposób na moją wrażliwą i romantyczną naturę. Mimo że nie przepadam za Miley, tutaj wypadła genialnie i zasłużyła na 5 z plusem. Cała historia jest tak wzruszająca, że niemożliwym jest nieuronienie łzy. W dodatku jest ucieleśnieniem mojej aktualnej sytuacji życiowej, tej mniej wesołej, także poruszyło mnie to tym bardziej, szczególnie ostatnie sceny.. Plus magiczny soundtrack, tworzy cudowną całość, którą można oglądać bez końca.
Cieszę się, że są takie miejsca jak to, gdzie mogę przelać swoje myśli i refleksje w parę chwil, bo jednak tradycyjny pamiętnik zajmuje więcej czasu, a z moją systematycznością i zaglądaniem do niego raz do roku, dalsze prowadzenie raczej nie miało sensu. Tutaj jakoś łatwiej przychodzi mi wyrażanie tego, co czuję. Sama nie wiem czemu. Generalnie to nieważne czy ktoś to czyta, czy rozumie to co piszę, czy jest dla niego jakimś odpowiednikiem w jakimkolwiek aspekcie. Tzn byłoby bardzo miło, gdyby moje wpisy okazały się pomocne komukolwiek w jakichś kwestiach, jednak najbardziej zależy mi by były moim prywatnym archiwum, do którego będę sobie od czasu do czasu zaglądać, powracając do swoich myśli, które mąciły mi w głowie w danej chwili. Dlatego to będzie taki namacalny dowód, ukazujący nie tylko to co dobre, ale i te złe strony, co mam nadzieję będzie dla mnie drogowskazem, kiedy poniesie mnie wyobraźnia do przeszłości i pomoże w niepopełnianiu tych samych błędów, dobitnie, przypominając sobie JAK TO BYŁO. Bo jednak, kiedy zawsze wspominamy, przywołujemy to co dobre i dlatego każemu się wydaje, że to co było- BYŁO LEPSZE. Ale wcale tak nie jest, tylko po prostu, wspominając, łatwiej ominąć to, co złe i kieruje się automatycznie na dobre chwile, dlatego to, co tu piszę będzie tym drogowskazem, kiedy będę zaglądać w archiwum w poszukiwaniu czegokolwiek, co uchroni mnie przed irracjonalnym powrotem do błędów.
Przestaję ufać ludziom. I z dnia na dzień utwierdzam się w przekonaniu, że tak jest po prostu lepiej. Znów się zawiodłam. DAMN. Może i jestem zbyt otwarta, emocjonalna, przeżywam razy 2 wszystkie wzloty i upadki, ale taka już jestem i to się raczej nie zmieni. Lubię jasne i klarowne sytuacje, nie lubię owijania w bawełnę, dlatego może tą bezpośredniością często psuję wiele znajomości, ale nie będę robić tak, kiedy czuję inaczej i na odwrót, a to już sprawa drugiej strony jak to odbierze. Nie lubię niezdecydowania i gierek. A najmocniej ukrywania emocji, to najgorsza krzywda, jaką ludzie sobie robią. Dla mnie po prostu wszystko jest czarne lub białe, nie ma nic po środku, a jak dla kogoś jest, to raczej nie warto inwestować, bo to tylko granie na emocjach/ czasie. Ludzie narzekają na trudne, skomplikowane życie, a sami lubią je sobie utrudniać. Jak "wyzwanie" okaże się dla nich zbyt łatwe, to już się nie liczy i chcą kolejnego. Tylko, że w tym zatracają gdzieś siebie i cel pt: "PO CO TO W OGÓLE ROBIĄ", ale mam nadzieję, że kiedyś dojdzie do nich, że to nie żadne wyścigi. Trzeba umieć dojrzeć do postaci, którą się z siebie robi. W uczuciach nie ma miejsca na gierki. Nabycie umiejętności wyrażania swojego zdania, w tym NIE, też jest ważne, ale niektórzy lubią mącić innym w głowach. To trochę jak puzzle, dziecko na siłę wpycha jeden puzzel, starając się go dopasować do krawędzi kilku innych, a kończy się na tym, że zostają one pozginane, połamane, a ten jeden ląduje w zupełnie innej części układanki. Może to nie do końca trafne porównanie, jednak czuję się jak takie dziecko, które na siłę wpycha sobie taki niepasujący puzzel do głowy,a na koniec
okazuje się, że to nie ta układanka...
Jak już kiedyś wspominałam, cieszę się, że teraz jest taki czas, kiedy mam taki swój punkt odniesienia, do którego wracam w każdej chwili zwątpienia. Nawet jak wszystko nagle rozpadnie się na kawałki, mogę odbudować wszystko w szybkim tempie, bo jednak ta podstawa, na której opieram całą siebie, jest na tyle solidna, że nie runie z powodu takiego balastu. Inaczej nie mogę tego określić. Jest dobrze, idziemy dalej i dalej, a nagle na mojej drodze pojawia się taki kamień, którego nie potrafię ominąć, a który zręcznie miesza mi w głowie, dekoncentruje i znów z tego szczytu, na który się wspięłam- zjeżdżam na dół. Dlatego wystarczy tego, żadnych kamieni. Fakt, że to też mój problem, że nie umiem oddzielać miłości od muzyki, dlatego jedynym sensownym rozwiązaniem jest chyba MIŁOŚĆ DO MUZYKI. Jednak, kiedy właśnie tracę ten grunt pod nogami z powodu nadmiaru, targających mną emocji, ciężko mi ustalić co jest na chwilę obecną priorytetem. Niby żyję w przeświadczeniu, że muzyka, jednak całe moje podejście do niej w danej chwili, zależy od stanu emocjonalnego, w którym wtedy jestem. Pani Marta mówi, że powinnam czerpać z tego, jeśli nie zabawę, to inspirację do tworzenia. To fakt, jednak ileż można? Cała płyta nie może być okryta łzami- PROSTE na sto pro. Zbyt długo nad tym pracowaliśmy, by cokolwiek teraz popsuć, bo przypadkiem zboczyłam z drogi.
Everybody needs inspiration
Everybody needs a soul
a beautiful melody
When the nights so long...
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24