Sprawa sie ma tak: jestem chora jak nigdy.
W zyciu nie mialam tak wysokiej temperatury.
Budze sie wczoraj juz tylko z mysla: nie ide na polmetek...
Najpierw bezsensowne lezenie po czym powrot Anety z pracy.
Zadzwonila do mamy. Ta wyslala mnie do lekarza.
No to poszlam.
Tam kobieta stwierdzila ze to lekkie przeziebienie i stan podgoraczkowy.
Jeszcze z twarza na mnie ze do niej przyszlam teraz a nie jest moja lekarka.
Ze powinnam przyjsc rano i czemu do szkoly nie poszlam.
No nie wiedzialam co robic to bylam dla niej tak samo mila jak ona dla mnie.
Tak samo jej odpowiadalam.
Wyszlam.
Dzwonie do mamy i czytam jej jaka mi recepte wypisala ze same witaminy.
No to stwierdzilam ze skoro nic mi nie jest to na polmetek pojde.
I w tym momencie zaczela sie masakra...
Zaczelam sie szykowac, wszystko na ostatnia chwile.
No i tak: umylam wlosy,umylam sie,ubralam,siadlam na krzeselku i...
Aneta dorwala moje pzanokcie, mama moje wlosy.
Pozniej oczy.
Nawet buty i kurtke mi zalozyly....
Moj Boze...
Pojechalam sobie 21.
No i wszystko pieknie ladnie tylko ze nie wzielam zgody xd
No to telefon do mamy zeby przywiozla.
I tak czekamy na przystanku jak sie juz okazalo na Anete nie mame bo jej sie nie chcialo.
A tu nagle telefon.
Nie wiem kto dzwonil podobno znam.
Ze czekaja tylko na nas ;d
No trudno.
Wzielam zgode i poszlysmy.
Weszlysmy do srodka...
...
Powrot tez byl fajny.
Serio.
Jak wrocilam do domu to juz mialam goraczke.
No nie dziwie sie bo lek trzyma 5h.
Teraz to juz nie mysle nawet.
Poprostu zdycham.
Pozdrawiam.
Jesli ktos wytrwal i to przeczytal to gratuluje.
Zdjecie stare bo nie mam nic nowego.
Jestem tego pewny,
wgłębi duszy o tym wiem,
że gdzieś na szczycie góry,
wszyscy razem spotkamy się.
Mimo świata który,
kocha i rani nas dzień w dzień,
gdzieś na szczycie góry,
wszyscy razem spotkamy się.
Się porobiło czeka to też nas,
ziemia, coraz więcej pragnie ciała ludzkich mas,
nikt nam nie powiedział, jak długo będziemy żyć,
do jakich rozmiarów ciągnęła się będzie życia nić.
Nikt nam nie powiedział, kiedy mamy się pożegnać,
i ile mamy czekać aby znowu się pojednać,
ramię w ramię nawzajem siebie wspierać,
rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać.
Aniele śmierci proszę powiedz mi,
czemu w stosunku do nas jesteś obojętny,
najlepsze są dla ciebie młode ofiary,
nigdy nic Ci nie zrobiły a traktujesz je jak psy.
Zobacz!
Ile miłości w każdym człowieku,
nie jeden by chciał przeżyć choć pół wieku,
nie jednemu od wielu lat najbliższych ziomów brak,
ciężko pogodzić się z tym, ale mimo tego ja i tak.
Jestem tego pewny,
wgłębi duszy o tym wiem,
że gdzieś na szczycie góry,
wszyscy razem spotkamy się.
Mimo świata który,
kocha i rani nas dzień w dzień,
gdzieś na szczycie góry,
wszyscy razem spotkamy się.
Gdzieś daleko i bardzo wysoko,
gdzie zwykły śmiertelnik nie stąpa tam nogą
gdzie spokój, harmonia i natury zew,
gdzie słychać szum drzew i ptaków śpiew,
wschód słońca pada na twarz,
wypełnia twą duszę,którą ciągle masz,
Wydaje się tobie że te uczucie już znasz ale,
ono wcale nie jest ci znane.
Chociaż było pisane i pisane też jest nam,
tak że wszyscy się spotkamy, więc nie będziesz już sam.
Spotkasz ludzi których tak bardzo kochałeś,
choć lata nie widziałeś nadal kochać nie przestałeś. (YO)
Teraz leżysz na plecach, spoglądasz na błękitne niebo,
serce dotyka serca, nie ma szczęścia, nie ma pecha,
nikt się nie złości, nikt nie docieka,
człowiek obok człowieka z nurtem płyną jak rzeka,
połączeni w jedną całość na samym szczycie góry, Mekka.
Jestem tego pewny,
wgłębi duszy o tym wiem,
że gdzieś na szczycie góry,
wszyscy razem spotkamy się.
Mimo świata który,
kocha i rani nas dzień w dzień,
gdzieś na szczycie góry,
wszyscy razem spotkamy się.