No i co się stało ?
Gdzie jest ta moja pewność, że wszystko się ułoży ?
Przecież byłam taka pewna, taka silna .... No i co ?
Nie umiem sobie poradzić... Z nim było mi dobrze . Ale wykorzystam jego potknięcie i uciekłam. Wmówiłam sobie, że tak będzie lepiej, że potrzebuje czasu. Ale tak naprawdę na co ?
Po co się oszukuje ? Przecież ja o Tobie nigdy nie zapomnę, im bardziej się staram tym więcej razy do mnie wracasz . Nagle, niespodziewanie i paraliżująco .
Czuje się tak jak kiedyś.
I kiedyś to Ty mnie z tego wyciągnąłeś
Teraz muszę poradzić sobie sama, ale nie umiem, nie potrafię ...
Naprawdę chcę budzić się rano z uśmiecham na twarzy .
Nie chce ciągle na wszystkich warczeć , być wiecznie ze wszystkiego niezadowolona . Przecież tak się nie da żyć. Bo to nie jest życie , to tylko wegetacja . A przecież moje życie jest naprawdę cudowne . Mam rodzinę która skoczy za mną w ogień . To Oni muszą mnie znosić, to Oni cierpią przez to ze ciągle stoję twardo w przeszłości.
Mam szanse stworzyć z Nim normalny związek. Tyle razy prosiłam Go żeby odszedł, żeby znalazł sobie kogoś normalnego, kogoś kto będzie mógł być dla niego wszystkim co najlepsze. On naprawdę na to zasługuje...
Wyjechałam żeby zacząć nowe życie.
Wiec czemu sama je sobie niszczę ?
Na co ja czekam ? Jeśli sama nie będę chciała niczego zmienić nikt tego za mnie nie zrobi ...
Czas przestać się nad sobą użalać ! Ile można ?!!
Tak, tak. Zrobię tak.. Ale jeszcze nie dzisiaj .
Dzisiaj po raz ostatni pozwolę Ci do siebie wrócić .
Ostatni ....