Pewien listopad, pewnego roku. Kolejny listopad. Każdy listopad ma garsteczkę wspomnień, małych trucicieli głowy. Wspomnienia z tamtego listopada nie skończyły się na garsteczce. To był ważny listopad, w jakiś sposób ukształtował pewne rzeczy dookoła mnie. Lubię tamten listopad, wchodziłam do jeziorka tylko po to zrobić zdjęcie na śmieszny jesienny konkurs, które i tak nie wyszło, bo liście odpłynęły, kadr się zepsuł a ja poczułam, że nie żyję.
Wczoraj było Święto Glam Metalu i Hard Rocka w Zmierzchu, a dzisiaj jest święto kefiru, łóżka i piżamy.
Nika od zawsze była nieokiełznanym potworem, ale od kiedy zaczęła nazywać Różę JÓZKĄ, wiedziała, że nie skończy się na zwykłej szarpaninie. To co ją czeka, stanie się podczas kolejnej nocy Z Heroesami u Dżasty i żadne błaganie o litość nie stopi serca Róży. Klamka zapadła, że tak powiem.