Zdjęcie zrobione którejś pieknej nocy. Brak tylko gotyckiej podłogi. Bo moje zdolności w photoszopie są ograniczone. BARDZO.
"I miss you
I miss your smile
And I still shed a tear
Every once in a while
And even though it's different now
You're still here somehow
My heart won't let you go
And I need you to know
I miss you,
I miss you"
Brak mi mojej Zosi. Brak mi mojego (?) C. Brak mi serca, o.
"Nobody's Perfect!
I gotta work it!
Again and again 'til I get it right
Nobody's Perfect!
You live and you learn it!
And if I mess it up sometimes...
Nobody's perfect"
Nie jestem idealna. Nie znoszę tego, że brak mi samozaparcia i wytrwałości. Że nie potrafię niczego doprowadzić do końca. Że jestem nieśmiała. Że nie umiem spełniać swoich marzeń. Że płaczę w kinie. Że łatwo mnie zranić.
W gruncie rzeczy jednocześnie lubię te moje wady. Bo dzięki nim zawsze jestem sobą i nie potrafię udawać kogoś innego. To chyba dobrze, prawda?
Z zakurzonej szuflady, czyli co mi w duszy gra:
Zastanawiałam się, dlaczego ludzie robią cos na pokaz? Nie szukają swojego prawdziwego "ja", a zadowalają się kopiowaniem innych? Bo tak wygodniej? Bo jesteś sprawdzony, a nie nowy i masz pewność, że nie zostaniesz odrzucony? Nie rozumiem tego. Nawet jeżeli ktoś cię nie zrozumie, znajdzie się również ktoś, kto będzie dla ciebie jak siostra/brat. Ktoś, kto jest twoją pokrewną duszą (pozdrawiam Zoś, która obozuje gdzieś i chyba nie ma telefonu). Dlaczego boimy się być sobą? Przecież za to powinniśmy się wzajemnie cenić i darzyć szacunkiem.
A miłość jest potrzebna, więc nie zaklinajcie się, że nigdy nie będziecie kochać. W gruncie rzeczy każdy z nas jej poszukuje, tylko jedni bardziej świadomie, a inni mniej. I pewnego dnia znajdziemy się nawzajem. Ty i ja, on i ona. My i wy.
I mam jakies straszne sny. Brrrrr. Mam nadzieję, że K. nic nie jest i porwali go tylko w mojej wyobraźni.
Only 13 dni.
See ya.