Nie będę robiła jakiegoś szczególnego podsumowania starego roku, ale może coś o tym wspomnę...
2011 był dosyć dziwnym i poplątanym rokiem.
Powitany w dobrym towarzystwie, jednak sylwester 2010/2011 nie należał do wesołych.
Jego początki to próby, czołówka, studniówka, przygotowania do matury, warsztaty muzyczne, WOŚP, koncert Dżemu, prawo jazdy, wszechogarniająca radość, mnóstwo zdjęć i spacerów.
Do czerwca był to rok pod znakiem miłości, szczęścia, radości, uśmiechu, bliskości...
Wakacje inne niż miały być, ale za to pod hasłem "Przyjaźń".
Pobyt u Oliwii, wyjazdy do Poznania, Rafał, prawie że codzienne spotkania z Mateuszem, Patrykiem, Patrycją i Martą.
Kilkugodzinne spacery, zdjęcia, przejażdżki, wygłupy, śpiewanie, chłodne wieczory samochodowe, litry tymbarka, wschody i zachody słońca, ogródek o 5 nad ranem, czytanie książek na leżaku, całe dnie spędzane na wycieczkach rowerowych, mury, pomnik, kebaby,"Chirurdzy", rekrutacja... STUDIA.
Szukanie mieszkania, przeprowadzka, nowe życie.
Nowi ludzie, nowa muzyka, nowe miasto, nowe doświadczenie, zacieranie wspomnień, zdjęcia, spacery, powroty o niewidomo której, goście, parapetówka, urodziny, bal przeberańców, znów radość(!)
Ten rok nauczył mnie wielu rzeczy. Udowodniłam sobie i innym, że nic mnie nie złamie.
Ani choroba, ani rozstanie, ani rozpacz, ani zawiedzione nadzieje... NIC!
Był to także czas odnawiania kontaktów, przeprosin, powrotów, zaczynania od nowa.
Odzyskiwanie starych znajomych i poznawanie nowych.
Początki czegoś, co mam nadzieję, przetrwa długie lata :)
Dziękuję za szansę przeżycia kolejnego roku.
Nie tracę nadziei, w nowy rok wchodzę z nowymi planami, marzeniami i siłami do walczenia z przeciwnościami.