Właśnie wróciłam z pracy. Pierwszy dzień ostrego zapierniczania dobiegł końca, ledwo czuję swoje nogi, powieki podpieram na zapałkach i chodzę szlaczkiem, tymczasem grupa 25 bankowców bawi się w najlepsze do samego rana. Enough. Jutro na szczęcie wolne i pracę zaczynam znowu dopiero z początkiem wakacji.
Na jutro w planach jest grill u kumpa, ale czuję jakbym spaliła żarcie z całego tygodnia, więc myślę, że należy mi się również coś od życia.
Kucharki oraz moja szefowa podłechtały nieco moją próżność, stwierdzając że od odstatnich wakacji schudłam, urosłam i mam śliczną fryzurę ;D
Padam na pysk, więc lecę pod prysznic i jeśli znajdzie sie osoba która odważy się mnie obudzić jutro przed godziną 10, zginie na miejscu ;D Chuego, dziewczyny!;)
//Wyrabiam kartę sanepidowską = poczuj się, kurwa, jak królik w laboratorium...ugh!!!;/