Znowu dzień w pracy i znowu taki męczący: kolejny tydzień zapowiada się tak: praca, sen, praca, sen, pracaaa... Są tego jakieś plusy, mianowicie takie że moje jedzenie na cały dzień to :3 kanapki z łososiem, 3 kawy, herbata i kakao. Czuję, że łapie mnie reumatyzm ;D Fuck it, wykończona jestem.
Z K. stwierdziliśmy że nie pasujemy do siebie..zerwaliśmy tydzień temu, dokładnie w niedziele o godz. 9.
W sumie nawet żadko piszemy, jest inaczej niż wtedy gdy zerwaliśmy wcześniej... W sumie cały dzień spędzony w pracy nie pozwala mi o nim myśleć. Kiedy mam za dużo czasu, siedzę i myślę. Tęsknię. Ale nie za tym jak było ostatnio, tylko za tym jak było na początku, cudownie, fantastycznie... Próbuję wmówić sobie że nie warto wchodzić 3 razy do tej samej rzeki ale to wciąż nie skutkuje. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Chciałąbym umieć oddzielić przeszłość od teraźnijszośći, przestać stawiać przecinki i postawić w końcu kropkę. Ale choćbym bardzo chciała, choćbym usunęła zdjęcia, gry, kartki, skasowała kontakty, po naciśnięciu DELETE, w mojej pamięci wyskakuje okienko :ERROR, you can not perform errand. Chcę pamiętać tylko te dobre chwile, chcę zapomnieć o tych złych, jakby ich wcale nie było. Naiwne marzenia.
A wy kochane, jak wam idzie?:)
I znów marny kawałek mych ust.
Chwytasz go tak, jak chwyta się nóż.
S.