Anioł dnia i anioł nocy& Są zawsze obydwa przy mnie. Tak jakby jeden nie mógł istnieć bez drugiego. Może to i prawda, że nie mogą bez siebie żyć&Istnienie jednego jest sensem istnienia drugiego. Bez siebie razem nie ma ich. Wcale& Rozpływają się w niebycie jak smuga zapachu przy porannej kawie. Przez moment kołysząca się nad filiżanką, by za chwilę nie pozostał nawet po niej cień&
Ostatnio czuję się źle. Nie mogę zapanować nad bólem swojego ciała. Choć on jest niczym przy bólu wnętrza.
Nie stać mnie już na udawanie. Cała moja istota do samych brzegów wypełniła się jedną wielką irytacją.
Jeszcze niedawno myślałem, że najtrudniejsze to zmaganie się z decyzją. Teraz wiem, że dużo trudniejsze jest utrzymywanie swojego świata w wymiarze niezmienionym, choć przecież tak wiele się zmieniło.
To trudne. Nie myślałem jak bardzo& Czuję się tak jakby ktoś kazał mi się uśmiechać mimo trzymania mnie za gardło dławię się i krztuszę& ale uśmiech nie może zniknąć&
& mimo bólu& i pustki&