"...i tak widzimy się rzadko, to już chyba rok..." (hs)
W połowie listopada minął rok odkąd bylam w Japonii (zdjęcie z Kioto). Tęsknię za takimi widokami i za japońskim jedzeniem
A na początku grudnia minął rok odkąd mieszkam w Łodzi ...chociaż Łódź miała być tylko na chwilę - ale tak bywa, że plany się zmieniają a sytuacje tymczasowe potrafią trwać długo
Właściwie moglabym już krótko podsumować ten rok:
- najlepszy koncert: The Dreadnouhts w Warszawie (11.01.2014)
- najlepsza płyta i najlepszy debiut: Jacek Stęszewski "Księżycówka"
- najlepsze przedstawienie musicalowe: "Jesus Christ Superstar" w Teatrze Muzycznym w Łodzi
- najlepsza opera: "Carmen" w Teatrze Wielkim w Łodzi
- najlepsze kibicowanie w biegu ulicznym: Orlen Marathon w Warszawie
- najlepszy wyjazd: Sztokholm+Uppsala w listopadzie
- najlepsze dożynki: Sobótka w sierpniu
- najlepsze spotkanie towarzyskie: zbiorowe przyrządzanie sushi w Łodzi w listopadzie (wyszło ok. 60 sztuk na 3 osoby) oraz ex aequo letni chillout z grillem na działce pod Warszawą
- najlepszy film, najlepszy serial, najlepsza książka - brak
Dla ciekawych dodaję krótki newsletter typu 'co tam u mnie':
1. Nie jestem już w takim dołku jak notkę wcześniej - pomogło więcej dobrego ruchu i mniej złego jedzenia. Ale entuzjazm odczuwam tylko na wyjazdach.
2. Znów uczę się czeskiego. Plus - będę umieć więcej. Minus - mam zajęte soboty do południa i muszę skracać wyjazdy weekendowe.
3. W pracy najgorszy okres bo księgowe zamknięcie roku - nie wiem jak przeżyję te 7 dni (22.12, 23.12, 29.12, 30.12, 31.12, 02.01, 05.01) ale potem teoretycznie powinno być znów normalnie.
4. Ze względu na pracę w dniu 31.12 do późna, moja tegoroczna zabawa sylwestrowa odbędzie się albo przed TV (juhu!) albo pod Manufakturą na pokazie fajerwerków (mogłoby być nieźle, o ile mnie tłum nie zadepcze)
Ku mojemu zaskoczeniu, nadal niemal wszyscy mnie pytają co myślę o Łodzi. Odpowiadam, że nic się nie zmieniło i nadal myślę o Łodzi źle
Na pewno jest na świecie sporo gorszych miejsc, ale wcześniej mieszkałam w sympatycznych i ładnych miastach (nawet w Warszawie uważanej niesłusznie za brzydką mieszkałam na bardzo ładnym Bemowie), więc prawem kontrastu Łódź wypada bardzo niekorzystnie (choć wiem, że Manufaktura+Piotrkowska dają radę, że architektura postindustrialna ciekawa, że parki świetne, że las w północnej części miasta fajny, że remonty trwają i będzie lepiej).
Zresztą w tej sprawie oddać głos człowiekowi z Łodzi, który opisał miasto bardzo trafnie a nikt się nie przyczepi, że się nie zna bo nie jest miejscowy:
"Moje miasto składa się z nocnych stacji
Które mijam nie myśląc nic
W świetle ich neonów
Trudno się uspokoić
Urodziłem się w Łodzi
Nie w Nowym Jorku
Moje miasto to syf
Czasami myślę że żyję w piekle
Czasami myślę że to zaszczyt
Wysyłam swoje serce listem poleconym
O resztę się nie martwię
Reszta jest stracona
(...)
Uciekaj stąd póki masz jeszcze szansę
Uciekaj dobrze Ci radzę"
(C.K.O.D.)
A chociaż to zdecydowanie dobra rada to ja na razie nie uciekam z Łodzi, bo nie miałabym za bardzo dokąd - wiadomo, ze tęsknię za Wrocławiem, ale z pracą jest we Wro tak sobie, a w łódzkim Infosysie mimo pewnych minusów jest nieźle, jak porównam z poprzednimi firmami (np. nikt z szefostwa mnie nie obraża i nie poniża, co niestety wcale nie jest standardem w Polsce).