:)
Sesja zaskoczyła studentkę. Podwójnie w tym roku. No cóż, mam jeszcze przed sobą 5 zaliczeń i oddanie rozdziałów dwóch prac magisterskich.
Postanowiłam nie uczyć się historii muzyki na zeszły czwartek, żeby porządnie nauczyć się społeczeństwa informacji i wiedzy na piątek. Guess what - nie zaliczyłam. Ogólnie na bibliotekoznawstwie pisałam do tej pory 4 rzeczy i zaliczyłam tylko jedną (dzisiaj)... :D
Ale za to przyfarciło mi się z trzema przedmiotami na eduarcie.
Jak ta sesja się skończy pomyślnie, to zamykam się w pokoju na 3 dni i gram w Simsy aż umrę.
Mocno się powstrzymuję, bo wiem, że jak raz zagram, to mogę wpaść w ciąg i wszystko zawalić... :D Dzisiaj już się prawie ugięłam, ale dopadło mnie anxiety. Więc zamiast grać, poszłam wziąć prysznic, a potem zrobiłam mapę myśli na prawo (które będę poprawiać za 2 tygodnie, ale prawdopodobnie along z trzema innymi rzeczami, więc...). Lel.
Najfajniejsze jest to, że bardzo chciałam uniknąć zaliczania kilku przedmiotów dzień po dniu, a koniec końców i tak będę. Welp.
Następnym razem eduart jest priorytetem. Tak jest lepiej.