Jeśli róże, to ślub.
Jeśli ślub, to w November Rain.
A tak, właśnie słucham.
Pytałam Naboszni ostatnio, czy to bluźnierstwo poprosić o November Rain w kościele.
Powiedziała, że Dominikani są otwarci na takie eventy.
Interesujące.
Jestem zamroczona wszystkim.
A szczególnie jednym.
A jak sobie pomyślę, że jutro jest środa,
to z jednej strony zalewa mnie krew, a z drugiej
- tak, wewnętrzne zen.
Może powinnam zacząć śpiewać November Rain na głos...?
Może wtedy ludzie zauważaliby nie tylko ręce, nogi, głowę i brzuch...?