No, to pierwszy raz od matur zdobyłam się na to, żeby tu wejść i coś napisać. Chyba już minęło mi to całe zamieszanie z tym związane. Bo całe nerwy ujawiniały się jeszcze po wszystkim. Jakby ktoś nagle spuścił ze mnie całe powietrze. Ale chyba widać już powoli się napompowałam. Mimo tego ostatnimi dniami wszystko jest na "nie". Pogoda mnie dobija. Czerwiec mamy podobno. Jak trzeba było chodzić do szkoły, to czerwiec był upalny, a kiedy mam wakacje, to deszcz, deszcz i deszcz. Do tego zepsuł mi się laptop i muszę żerować na innych komputerach dostępnych w domu, co nie do końca mi się podoba i zresztę pewnie nie tylko mi. Czuję się jakby mi ktoś obciął jakąś część ciała, a wytrzymać mam tak jeszcze około dwóch tygodni. A jakby było mało to ostatni tydzień spędziłam prawie cały w łożku z zapchanymi zatokami i bolącym gardłem. Na szczęście już się lepiej czuję i mogę żyć. I do tego dochodzą te wszystkie głupie decyzje, które trzeba podejmować. Ale część z nich całe szczęście mam za sobą. Niech już się dzieje w sumie, co chce. I tak nie mam na to wpływu. Ale najbardziej denerwuje mnie taka cisza przed burzą, to jak czekanie wzięźnia na wyrok. No, ale dosyć umartwiania się, bo w końcu mam dużo czasu dla siebie, co w sumie powoduje, że marnotrawię go jak tylko mogę. A tyle planów na "po wszystkim". Trzeba by je zacząć realizować. Ale jak narazie leniuchowanie wygrywa. Jak pięknie jest kłaść się spać ze świadomością, że następnego dnia można spać tak długo, jak tylko się chce. Jedyne, co mnie boli, to odczuwalny brak przynależności do czegoś. Ale tak to chyba jest, jak się skończy szkołę. Nie myśłałam, że kiedykowiek to powiem, ale brakuje mi szkoły - TEJ szkoły. I tych ludzi. Bo niby mamy kontakt i inne takie. Ale czas wcale nie biegnie teraz wolniej. Już się zaczynam bać, że wakacje się skończą szybciej, niż się zaczęły. A później rozpocznie się inne życie. Boję się, że w ferworze dorosłości i dzielącyh kilometrów wiele nici się pourywa. Ale takie jest życie, nic na to nie poradzimy. I tak, te najważniejsze zostaną. Chcę w to wierzyć ;)
To miała być krótka notka, a mi się chce pisać i pisać. Tyle mam w głowie. Wydaje mi się czasem, że za dużo. A może mi się tylko wydaje? Może wydaje mi się wszystko? Potrzebuję oderwania od rzcezywistośći. Takiego porządnego zapomnienia. Chciałabym uciec od wszystkich myśli kłębiących się gdzieś tam w zakamarkach mojego umysłu. Poczuć się choć przez chwilę na prawdę wolna od otaczających problemów. Biec przed siebie i nie martwić się o jutro... Czy tak da się żyć? Chyba tylko jak ma się 5 lat... ;)