z Dnia Maturzysty... Ale było wtedy tak pięknie i kolorowo.... Hipisowsko, beztrosko... a później powrót do szarej rzeczywistości i matury ;)
Skoro matura już praktycznie za parę chwil, trzeba by się zastanowić nad paroma sprawami. Znów się pojawia dręczące pytanie "co dalej?" ... Taki mętlik w głowie mam, że nie umiem się pozbierać. Czemu spoczywają na nas teraz tak ciężkie wybory? Miesza mi się w głowie to, co chciałabym robić, to, co powinnam, to, co praktyczniejsze i to, gdzie ewentualnie mogę się dostać. Ale jakoś to będzie, jakoś to musi być. Jedyne, co mnie boli, to to, że moje życie może wywrócić się całkiem do góry nogami, z wielu względów. Tak beztrosko już nie będzie nigdy. Trzeba zachłystnąć się dorosłością w pełnym tego słowa znaczeniu i tu nie mam na myśli tylko studiów czy czegoś, tylko ogólnie, wszystko. Usamodzielnić się, uniezależnić, zacząć patrzeć poważnie na życie i traktować poważnie każde wypowiedziane słowo, każdy wybór, każdy gest. W ciągu najbliższych kilku lat wszystko się pozmienia, wiem o tym, tak jak tu jestem i to piszę.
Chciałabym się cofnąć o jakieś trzy lata wstecz. Miałabym wtedy jeszcze przed sobą całe liceum i tyle czasu na pokierowanie swoim życiem. Może inaczej bym wszystko poukładała. Zastanawiam się czasem, co by było, gdybym w niektórych momentach poszła jednak inną drogą. Poczekała trochę z decyzją lub podziałała czasem w innym kierunku. Nie rezygnowała z niektórych zachowań, które, jak mi się wtedy wydawało, nie miały podłoża. Może nie straciłabym paru spraw. Może ominęło by mnie wiele zmartwieć i przykrych momentów. Może jest mi nawet i żal, że mogło się potoczyć wszystko inaczej. Może zyskałabym inne, a inne znów pominęła. Jest gdzieś tam we mnie żal przeszłości, że mogła ona jednak wyglądać inaczej. Źle, że mam tę świadomość, bo żałuję paru momentów w życiu. Tego 1% przeważającego w tym drugim kierunku, a nie w tym, który obrałam. Takim uświadomieniem sobie kilku spraw można nieźle sobie namieszać w głowie. Obecnie mam niezły mętlik, ale do przeszłości się nie wraca. Ale jednak myślę, że nie byłabym teraz tą osobą, którą jestem, a moje życie nie wyglądałoby, tak jak teraz wygląda. Tamte wszystkie dezyje były tak podjęte, żeby wpłynęły na kolejne. Gdyby nie tamte decyzje, nie wydarzyłoby się kilka spraw i nie byłabym dziś tak szczęśliwą osobą, jak przez ostatnie pół roku jestem, a to jest teraz w tej chwili najważniejsze dla mnie ;)
Ech, że też zamiast się czegoś pouczyć, to ja sobie wolę pisać głupoty na blogu. Ale to mi też daje jakieś takie wewnętrzne oczyszczenie. Jak sobie tu wypiszę, co mi gdzieś leży na duszy, to od razu się czuję jakoś lepiej. A wtedy jakoś wszystko też wydaje się lepsze. Mimo tych moich całych tu wypocin o przyszłości, przeszłości... jest teraźniejszość. "Zawsze, wszędzie, o każdej porze" - zrozumiano? ;p
Nic, wracam do roboty. tydzień, Tydzień, TYDZIEŃ !!!!!!! ;)