żałuję.

Opowiem Wam dziś pewną historię, która przydarzyła mi się dzisiaj.

***

Wracając z naszego Szanownego Rynku, przechodziłam (a jakże!) obok Chickey'a (dla tych, którzy do tej pory nie wiedzą: tam, gdzie wcześniej był Mc Donald's), gdzie zaczepiło mnie czterech mężczyzn "w sile wieku". Już po pierwszym spojrzeniu na nich można było stwierdzić, że byli to biznesmeni, którzy przyjechali tu na spotkanie z klientami. Bardzo kulturalnie jeden z nich zapytał się:

- Przepraszam bardzo, gdzie tu jest Restauracja Tatrzańska?

Jako, że odwracając głowę, od razu napis "Tatrzańska" Odznaczał się sym zielonym logo na pomarańczowej elewacji budynku, od razu wskazałam ręką i powiedziałam tylko "tam". Ale chyba byli oni krótkowidzami, bo zapytali się raz jeszcze:

- Ale nam chodzi o Restauracje Tatrzańska, nie o Bristol.

- A może Pani nam wskaże jakąś dobrą restaurację oprócz "Tatrzańskiej"? - jeden z nich wykazał się "kreatywnym myśleniem" i stwierdził, że zapewne ktoś miejscowy na pewno dobrze im doradzi. Odpowiedź była oczywista.

- Najlepsza restauracja tu w okolicy, to "U Jana". Ceny są dość porównywalne z "Tatrzańską", ale mają o wiele większy wybór do co dań gorących. Tam - wskazując zielone logo - mają więcej deserów.

- A gdzie to jest? Może nam Pani wskazać?

- Oczywiście! Muszą Panowie iść cały czas prosto, a potem... - nie zdążyłam dokończyć, gdyż jakichś dwóch przedszkolaków stwierdziło, że mogą Panów tam poprowadzić.

- A może wybierze się tam Pani z nami? - Stwierdził z uśmiechem jeden z biznesmenów - Zapraszamy!

- Niestety, muszę uciekać do domu, bardzo mi przykro - odpowiedziałam i pożegnałam się z nimi kulturalnie, życząc miłego wieczoru.

***

Teraz ŻAŁUJĘ.

Żałuję, że jednak nie przyjęłam zaproszenia, mogło być bardzo miło.

W sumie, to nie przyjęłam zaproszenia jedynie z tego względu, że byłam ubrana tak, że czułabym się dość niezręcznie, siedząc z tymi elegancko ubranymi mężczyznami w jednej z najlepszych (i najdroższych!) restauracji w Tarnowie.

Cóż, szkoda.