w sobotę wykończona po kursie padłam spać. obudziła mnie Julita dzwoniąc i wołając na Zachód na wesele jej ciotki, bo jest tam chłopak, który chce mnie poznać. szkoda, że już Go znam i on mnie też - z limanowskiego, z pamiętnej nocy, kiedy kłóciłam się z Żydowstwem. i szkoda, że nie koniecznie pamiętam twarze. ;]
o 23, gdy kładłam się spać zadzwonił jeszcze Bobek, żebym wyszła na klatkę. myślałam, że maks 20 min i zawinę się z powrotem do domu, ale nie. godzina. w ciągu tej nieszczęsnej godziny chłopaki kupili ćpanie od Latka. i brawa dla tych panów, że dali się naciągnąć na sproszkowaną Witaminę C. ;]]
w niedziele skończyłam kurs, dostałam zaświadczenie i planowałam skromnie piwo z Emilem i Julitą. skończyło się tak, że po 2 piwach wylądowałam prawie pod sceną na rynku w Manufakturze z Sylwią i jej siostrą. ;-)
wszystko było by świetnie, może nawet podobnie jak na HollyŁódzkim Lovestory parę lat wcześniej, gdyby nie deszcz. chociaż deszcz to był pikuś, gorzej z parasolkami ludzi, z kórych ten nieszkodliwy deszcz spływał na Nas jak z konewki. zawinęłyśmy się dość szybko. Feel i tak nie przyjechał, bo w taką pogodę nie mógł lecieć ich helikopter. taak, jaśnie panowie nie mogli dupy ruszyć autem. ;]
pojechałysmy na RDG złożyliśmy się na połówkę Sobieskiego i do Sylwii się podsuszyć.
bierki, kuku, makao, gadanie.. potem Emil stwierdził, że zamówi pizzę. kazali czekać nam 1,5h.
pizza na na szczęście przyjechała już po godzinie, a za czekanie dostaliśmy drugą za darmoszkę.
Emil i Julita poszli spać, a ja z Sylwią dalej w mini balet % ;]
o 5 zmyłam się do domu. po 23 godzinach bez snu, snułam się do siebie jak zombi.
prawie cały dzień spałam. wieczorem po raz kolejny włączyłam ' Szkołę uczuć ' i swoje łzy.
potem zajęłam się pamiętnikiem i małą lekturą.
o, i nauczyłam się na pamięć listu do Koryntian w 15 min. ;]
tyle. teraz obudziły mnie moje szczekające futra. grr !
już chyba wolałam pobudki o 5 przez Gucciego.. <3