Tam za horyzontem... Tam za horyzontem są wyspy szczęśliwe. Tam nie dostanę się nigdy. Bo horyzont nigdy nie będzie bliżej...
Raz jeden jedyny był - w środku nocy. Morze wtedy zlewało się z niebem i nie było ważne, czy płyniesz do brzegu, czy w nicość. I nagle ta cieńka linia między morzem, a niebem zaczęła robić się coraz bardziej wyraźna. Nadchodził świt. I oddzielił zwykłe życie od życia marzeniami. Tyle że w tą druga stronę...
Pogubiłam się. Pogubiłam się w tych marzeniach. Marzeniach o księciach z bajki, białych koniach, pięknych pałacach. I głupiej księżniczce. Zapomniałam, że takie historie nie istnieją...
I teraz błąkam się po ogrodach, które sama sobie stworzyłam. Wśród kwitnących róż i pachnącego bzu. Zrywwam drobne niezapominajki... Ale jego już tam dawno nie ma.
Niech przyjdzie. Nie książe z bajki. Już w niego nie wierzę. ['Bo to nie książe z bajki, tylko obrazek odpustowy'...:)] Niech przyjdzie jakiś biedny żebrak i mnie z tej krainy czarów w końcu wyciągnie. Pomarudzę trochę, że przeciez miał być cudownym księciem, ale potem mi przejdzie. I na nowo wróce do rzeczywistości.
"Pomyliłeś niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu."
Andrzej Sapkowski
fot: Emi
Marina do Carrara