Prawie zaliczona sesja.
Prawie całkowita wiosna!
Prawie na mej głowie wielka gruszka.
A propos gruszek. Na co Szczerbińska wydała ostatnie pięć złotych? Na Gruszkę nr 2. Teraz mogę jedynie ją ściskać i tarmosić w chwilach rozpaczy. Ale to podobno uspokaja.
W czwartek zamierzam rozpierdolić kosmos. Swoją rozległą wiedzą na temat literatury polskiej z lat 1918-1989. Czad. Tylko czemu, zamiast się dziś uczyć siedzę, słucham wspaniałej Nosowskiej i kombinuję? Bo to ja. A właśnie przed chwilą, zanim zaczął się nowy dzień, chwaliłam się publicznie dzienną abstynencją od używek wszelakich. I masz babo placek, za dziesięć dwunasta wraz z wracającym skądśtam Luisem wrócił mi dobry humor. Bynajmniej nie od orzeźwiającego prawie-wiosennego powietrza zza okna. A rano wraca Dorozińska. Tym faktem też zamierzam poprawić sobie humor. ;)
Pracowicie mi czas upływa ostatnio (pomijając chwilowe zawiechy przy TYM kawałku). Pokój mój maleńki przeistoczył się z pijackiego liwing rumu pod wezwaniem Barłożenia w boską Świątynię Nauki. Z niezłym skutkiem. Do zaliczenia sesji został mi już tylko jeden wspaniały egzamin. Na nieszczęście - w czwartek. Ostatni dzień marca - dzień bankowych rozliczeń dla nieogarniętych studentów. Nie zdążę, nie ma szans - no chyba, że sprytnie oszukam pko. Mam pełen mały i prosty sposób, ale ciiiii, bo nie uśmiecha mi się iść siedzieć. ;)
Jak to cudnie, że wiosna już się panoszy po Lublinie coraz bardziej. Tego oczekiwałam od listopada. I mam, i trach, bam, wiosna! Gdyby nie hlp i brak pieniędzy, zaraz bym poleciała na Murek. Ale nie, jeszcze nie. W czwartek. Mgiczne słowo czwartek. Praktycznie i teoretycznie już jutro. ;]
I stwierdzam, że nie jest miło położyć się spać po wnikliwszej niż zwykle lekturze Wojaczka, Bursy, Białoszewskiego i Barańczaka. Zrobiłam tak wczoraj - nad ranem miałam tak zryte sny, że aż strach.
A na mój obecny nastrój najlepsze będzie TO plus podręcznik (a jednak!). I nie ma że boli!
Dobrze jest :) czasem jest zdrowo tak posiedzieć samemu, zwłaszcza, że ostatni tydzień był zarówno pracowity, jak i intensywny, toteż troszkę zlał mi się w jedną całość. Naprawdę, mieszkańcy Heliosa potwierdzają wszelkie stereotypy studentów... ;)
Koniec pierdolenia! Witajcie, Andrzeju Kuśniewiczu, Teodorze Parnicki, Włodzimierzu Odojewski. Witajcie mi ponownie, oby owocniejsza okazała się nasza wspólna noc, w porównaniu do ostatniego razu! :>
Pozdrowienia czytającym ślę, a wy mi powodzenia życzcie.