tak tak, to zdjęcie ja zrobiłam, nałożyłam na nie również pierdyliard różnych efektów, żeby wyglądało tak jak wygląda, mimo to nadal arcydziełem nie jest...
tyle, jeżeli idzie o ten 'photo' part.
Możemy przejść do 'blog'.
Co ja mam z tym, że najpierw piszę po trzy notki dziennie a potem nagle przestaję na rok i potem znowu jak usiądę, to pisać nie mogę przestać. Ja zawsze miałam coś do tego pisania i wydaje się, że zdażyło mi się zapomnieć jak dobrze to na mnie wpływa.
Zapomnieć na tak długo, że teraz moje zajebiste przesłanie do nikogo nie trafia, bo wszyscy przestali to czytać.
Może powinnam zacząć pisać bloga, tak jak niektórzy, o moich posiłkach, albo okresach, albo zdradach (które w tym momencie musiały by być już wymyślone) albo ooo nie wiem, o życiu emocjonalnym mojego kota, to może byłabym bardziej popularna *.*
Ohhhhh fuck it.
***
Właściwie to mam pustkę w głowie. Przestaję już myśleć o tym, jak bardzo chciałąbym być kimś innym, chyba się powoli godzę z tym, że po prostu nikim innym nie będę ale mam również uczucie jakbym w pełni panowała nad swoim życiem.. w takim sensie, że nawet jak coś się spierdoli to w końcu i tak będzie dobrze. Mam chłopaka z którym jest mi dobrze jak jest dobrze, momentami walczymy o różne rzeczy, teoretycznie pierdoły, ale jednak dosyć dla mnie irytujące.. w końcu i tak się godzimy więc jest dobrze i przestaję już myśleć o tym, jak wtedy.. jak jakiś czas temu, że niby w czymś utknęłam, bo tak nie jest. Bo mogę sobie zmienić. Bo tego kwiatu jest pół światu. Jednak to co zrobiłam parę miesięcy temu utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie chcę 'sobie zmieniać' tak mocno, że pamiętam to jeszcze dziś. Tak bardzo dobrze pamiętam, że momentami potrafię płakać, jak wyobrażam sobie, jak bardzo moje życie mogłoby być teraz inne. Puste. Bez niego.
Nie mówię, że ten drugi był zły. Pod wieloma względami był taki, jak bym chciała (w końcu czegoś trzeba, żeby stać się 'tym drugim'). Ale nie był NIM. Jego skóra była inna. Jego głos był inny. Jego spojrzenie było inne.
No poza tym było również parę rzeczy które mi w nim nie pasowały ale tego nie będę wywlekać na światło dzienne, pozostawię to sobie do przedyskutowania z dyskretnymi, bliskimi mi osobami.
Poza tym w tym wszystkim nie o to chodzi. To jest to co mówiłam już wcześniej - to jak nasze życie się toczy zależy on tego, jak na nie spojrzymy. Wszystkie nasze problemy z tym, że niby nikt nas nie lubi albo że nie wiem za mało imprez nikt nas nie kocha łaaaa albo inne rzeczy a propos tego, że nie wychodzę z domu bo zemdleję a potem problemy przez to, że za długo siedzę w domu, jestem gruba brzydka beznadziejna i on mnie zdradza. Sami sobie to życie ukierunkowujemy. Jęczysz, że nikt cię nię lubi? WHY GIVE A FUCK? (poza tym na pewno ktoś cię lubi, to już zostało udowodnione naukowo, że jęczymy, bo nie lubią nas te osoby, które chcielibyśmy, żeby nas lubiły). Za mało imprez? To weź i idź na tą imprezę.
A tak naprawdę naprawdę nikt cię nie lubi? To zastanów się czemu tak jest i może, czy warto być sobą i poczekać na dojrzałe osoby, które coś tam w nas zobaczą (na przykład tę inteligencję, która pozwoliła ci zauważyć, że nikt cię nie lubi, nie wszyscy ją mają), czy może zmienić w sobie to co się innym nie podoba, udawać i grać tak, żeby lubić zaczęli? Either way, podejmij decyzję i się jej trzymaj. A nie zamykaj się w kącie z płaczem i depresją. Depresja jest dla słabych ludzi.
Ja miałam depresję. I wiem, jak ciężko jest wstać z łóżka w momencie kiedy cały świat jest beznadziejny, i najlepiej by było zostać tu, patrzeć tępo w ścianę ze łzami w oczach i wyłączonym myśleniem. Ale w końcu udało mi się wziąć w garść i dotrzeć, że za tą ścianą są ludzie, których niekoniecznie muszę obarczać moimi smutkami, do których mogę pójść i po prostu poczuć się lepiej bo nie będę sama. Ale trzeba jeszcze dostrzec, że wystarczy się podnieść. Nie wszyscy to potrafią. Ale skoro ja potrafię to ludzie, któzy nie dają sobie z tym rady są żałośni. Mam na myśli tych, którym próbowałam pomóc, ale rozmowy z nimi były jak walenie głową w mur. Bo można było raz w tygodniu przerabiać dokładnie ten sam temat przez rok. Weź sobie wydrukuj to co napisałam i zawieś nad łóżkiem, bo mam dosyć powtarzania tego samego.
Taaaaak, 'jestem taka sama jak wszyscy, jestem bez uczuć, myślałaś, że jestem twoją przyjaciółką'.
No, kurwa.
***
Wyrzuciłam z siebie słowotok. Wrócę.
abp