Jestem 11- tą godzinę w pracy . Przedemną jeszcze 2 h. Od 6 do 19 bo remanent a potem normalnie otwieraliśmy. Wszyscy chodzą poddenerwowani bo zmeczeni . A ja ? w sumnie nie czuje zmęczenia jak i nerwów . Od dłuższego czasu przestałam cokolwiek czuć . Jestem wrakiem wolno dryfującym bez maszty i żaglów tak bez celu . Każdy dzień mija tak samo i bezpowrotnie. Są uniesienia eufori ale potem ? Chyba mam wyżuty bo nie powinnam . Nie w mojej wewnetrznej żałobie . Ciągle żałuje , a nawet z każdym dniem bardziej że się poddałam . Jedną z moich ulubionych czynności to sen . Bo wtedy jest jak dawniej , tak bardzo byłeś bliski że czuje Ciebie przez sen , czuje tą radość co kiedyś.
Wiem to żalosne , że daje upust swoim myślą tutaj , ale w sumnie na tą chwile tu najłatwiej , tu mam przynajmniej komu sie wygadać . Reszta nie rozumie .
Ludzie oceniają , twierdzą to tylko zwierze , wyolbrzymiarz . Ale to zwierze było przy mnie zawsze w przeciwieństwie do ludzi w dobrych i złych chwilach . Mu zawsze sie wygadałam może bez odzewu ale żywej istocie a teraz został mi pb . Żałosna ja . Kolejna.żałosna.notka. przez.cierpienie.utrate...