To już miesiąc . Ponad miesiąc jak straciłam kawałek siebie . Czas mija , ale nawyki nie . Wręcz się nasilają . Rutyną jest oglądanie naszych zdjęć , filmów a potem łzy , łzy przeszywające , kujące , okazujące moją słabość. Słabosć z pozoru silnej , twardo stąpajacej osoby a jednocześnie tak bezradnej na rozpacz . Nigdy nie doświadczyłam tak silnych złych emocji , zawieśc , rozgoryczenie , smutek , żal nic tego nie opisze . Zawiodłam siebie jak i jego . Moje jak i jego szczęście . Jestem przytłoczona szarą rzeczywistością . Czuje sie samotnie . Z pozoru chłopak , praca , dom
, rodzina , śmiech , radość , ale w takich chwilach tylko smutek . Straciłam lepszą cześć siebie . Teraz tylko ja , zwykła pełna wad i bezwartości , cicha i zakompleksiona osoba . Zgasiłam jedną cenną i wartościową we mnie iskrę .
Brak znajomych wszystko pogłębia.
Dobrze że mam chłopaka jedyny pretekst żeby próbować żyć. Normalnie żyć.