17 godzin jazdy, i chyba mijanie się z celem.
Im bliżej Żywca tym bliżej domu, tych codziennych depresji,
życia z dnia na dzień bez większej mobilizacji do czegokolwiek
i powrót do rozmów które i tak wygasły.
Spędziłam najzajebistsze 12 dni mojego życia,
troche wśród nudy, czasem kłótni,
nie zawsze było kolorowo,
ALE CHOLERA, NIE MAM TERAZ JUŻ DO CZEGO WRACAĆ.
Dobrze że chociaż mam tu przyjaciół. I tyle.
Rzucam poważnego hejta na życie w Żywcu.
Przyszła paczka z Drop Dead cała i zdrowiótka,
i aż miło się ją ogląda.
To jedyna dobra rzecz dzisiejszego dnia.
Patrze na tapetę tak, jakbym widziała kogoś ostatni raz.
Aha, przecież właśnie tak jest, ale słodko.
</3
Tak czy siak : dziękuje.
Idę tańczyć w deszczu.
LAJCZYĆ TO:
http://www.facebook.com/starbwoy