Jedynie ze względu na ogromny sentyment i na to, że lubię siebie sprzed kilku lat nie usunę starych postów, które aż kipiały od smętnych miłosnych epizodów i dziecięcej naiwności. Cóż, może dzisiaj jestem troszkę mądrzejsza, a na pewno szczęśliwsza i spełniona w pewnym stopniu.
Powrót tutaj jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Wszyscy blogerzy których tutaj obserwowałam zawiesili swoją aktywność mniej więcej 2 lata temu, czyli właściwie wtedy kiedy i ja rozstałam się z pisaniem. Pusto tu, nudno, nic się nie dzieję. A kiedyś sprawdzenie wszystkich nowych postów na tablicy zajmowało kilka dobrych chwil. Ja wracam. Czy na długo? Okaże się.
Dziecię ze zdjęcia jest moim własnym, wymarzonym i tak długo (bo już właściwie 12 lat) wyczekiwanym. Najwspanialszy koń jakiego spotkałam w swoim życiu, a który (być może ciężko w to uwierzyć) miał już na swoim szlachetnym pysku łańcuchy stojąc w rzeźnickiej oborze. Uratowana, odbita, zamieszkała w moim sercu a bardziej dosłownie w stajni niedaleko mojego domu. Aktualnie jesteśmy na etapie doleczania strzałek (zgnitki), krótko po odrobaczaniu i w trakcie budowania jakiejkolwiek masy tej chudzinki (chociaż i tak jest o niebo lepiej). O pracy w siodle na razie nie ma co mówić (podobno przyjęła jeźdźca 2 razy wiec właściwie koń do zajeżdżenia od zera). Aktualnie rozplanowuje dalekosiężną pracę na lonży, coby Zawiei (bo tak na imię ma Siwulka) może jakieś mięśnie urosły. Kobyłka jest z nami od 28 czerwca tego roku, czyli aż szalone 2 tygodnie i 3 dni.
Trochę prywaty? No może czemu nie. Wyszłam za mąż 20 października i uważam, że była to najlepsza decyzja w moim życiu oraz najbardziej magiczny dzień jaki dano mi przeżyć. Mam wspaniałego Męża, który wspiera mnie w pracy z Siwulą. Dogadujemy się bez słów, jest nam po prostu rewelacyjnie dobrze. Oprócz tego od października zaczęłam studiować prawo, ale medycyna nadal gdzieś z tyłu głowy... Kto wie czy nie rzucę się na podwójne studiowanie. W sierpniu stukną mi 2 lata pracy w kasynie. Praca niesamowicie ciekawa, ale też męcząca psychicznie (przynajmniej na pewnym etapie i do pewnego stopnia).
Cóż, własciwie to chyba tyle. Na blogu przeważać będą wpisy o Siwej, czyli krótko mówiąc wracamy do korzeni.
See you!