Od dzisiaj zmieniam pisownię. Dojrzewam.
Żadnych chwastów, pogrubień, liter-mutantów. NULL.
Bardzo, bardzo śmieszne.
* * *
Niby jest dobrze, a jest źle. Plus i minus daje minus.
Dzisiaj jest jeden z takich dni, które są rozmymłane. Można powiedzieć, że się solidnie dzisiaj rozmymłałam. I to nawet nie chodzi o ten bezczelnie rozpierdzielający rejony podbrzusza karmazynowy przypływ. Trochę tak, na pewno, ale nie tylko.
Czuję się zbombardowana, wszystkim. Narobiło mi się. Nazbierało mi się.
Poleciałam ostro, a dopiero teraz zaczynam czuć ból w tych pożal się B(b?)oże skrzydłach.
Niby większość rzeczy już zrozumiałam. Powoli dorastam. A jednak.
Mimo że nie wyglądam już jak ser szwajcarski, to do goudy mi daleko.
Bardzo, bardzo śmieszne.
Określiłabym ten dzień jako ,,Dzień Zwątpienia".
W ludzi, w sens pewnych zdarzeń.
W siebie.
Tak naprawdę to do końca życia będę takim podziurawionym serem, który inne goudy będą wytykać palcami. Challenge accepted.
Ale jest jedna taka dziura, która nie daje mi spokoju.
Nigdy mi nie dawała, zawsze hulał przez nią wiatr, ten najwścieklejszy z możliwych.
Już dobrze wiem, co to za dziura, a nie wiem czym ją zapełnić.
Tak bardzo łaknę wypełnienia.
Kapitalne ze mnie dziecko-pizza.
Opieranie się takiemu okazowi będzie aktem wysoce heroicznym.
Bardzo, bardzo śmieszne.
Gasnące śwatła,
Oddalające się dźwięki,
Zatapiane kolory,
Przenikające w czerń.
Ziemia ucieka spod mych nóg,
Spadam coraz niżej,
Wyczuwam przenikliwy chłód,
W duszy jestem wyżej,
W ciemności przebłyski srebra
Budzą mnie z rozmyślań,
Podziemne, kamienne drzewa
Na ścianie zadrapań,
Nieruchome powietrze,
wirujące obrazy,
Szepty lodowatej wody,
Krzyki podziemnych kamieni.
Użytkownik manneuka
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.