Cały dzień nucę ,,Eda Szirana". Co za wstyd.
Zaraz odpalam Riverside albo Pierożki.
Chciałoby się właściwie zaśpiewać: ,,To ostatnia niedziela", ale tych niedziel pewnie będzie od narąbania.
Jeśli w międzyczasie nie padnę na zawał przez wirtuozów interpunkcji.
Jeśli. Nie. Padnę.
Chrupiąc niezdrowe Lay'sy spoglądam kątem oka na kupę książek na dywanie.
Dywanu nie widać, gwoli ścisłości.
Robi mi się niedobrze.
* * *
Walniętynki spędzam w McDonald's.
PoWalniętynki na pizzy.
Później kupuję karnet na siłownię i... dieta.
Ostatnie chwile względnego szczęścia.
W Walniętynki rzucam się też na głęboką wodę.
W sumie to będzie trzeci skok tego typu.
Do trzech razy sztuka. Bla bla bla.
* * *
Dziwny ten mój pobyt tutaj.
Nie umiem odpoczywać siedząc w domu, dołuje mnie to.
Odkryłam, że jestem szczęśliwsza kiedy latam tu i tam krztusząc się smogiem.
Czy to symptomy transformacji w Homo Varsoviensis?
Frapujące.
Użytkownik manneuka
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.