PannaXX wpatrywała się w ciszy w szczupłą sylwetkę PanaXY. Minęło dwadzieścia dni od ostatniego dotyku ich dłoni. Znalazła wiele rozrywek, które miały jej przyćmić tęsknote i o dziwo radziła sobie znacznie lepiej od niego, a to przecież on był zdrowym osobnikiem o szmaragdowym spojrzeniu. Mimo to często płakał. PannaXX zaciskała wtedy mocno pięści i ze stoickim spokojem wygłaszała pełne czułości monologi.
"Tylko Ty możesz mi pomóc."
Deszcz. Od kilku dni wciąż padało. Ulice pobliskiego miasteczka spowite były gęstą mgłą i niemal nikogo nie można było tam spotkać. Nic dziwnego, w końcu kto chciałby opuszczać ciepłe domostwo w taką pogodę? Dziewczyna siedziała pod niewielkim mostem, łączącym przedzielone rzeką miasto i odrywając kawałki od chleba, który udało jej się podwędzić z pobliskiej piekarni gdy nikt nie patrzył, umieszczała je w ustach. Nie wiedziała jak długo już mieszka pod mostem, właściwie nie bardzo ją to interesowało. Jej krótkie, białe włosy posklejane były od brudu i stały się szarawe, żeby nie powiedziec brązowawe od kurzu z ulicy. Chude, drobne ciało starannie ukryte było pod za dużymi ubraniami, znalezionymi w parku lub na śmietniku. Policzki zapadnięte i zaróżowione od zimna, podkrążone oczy i srebrne tęczówki bez blasku. Siedząc tak i pochłaniając bochenek, nasłuchiwała rozmowy znajdujących się na moście dwóch mężczyzn, kryjących się pod parasolami.
- Słyszałeś, mój drogi, o tym nowym internacie? - Spytał pierwszy, grubym głosem, spoglądając małymi oczami na towarzysza.
- Tym co stoi za lasem? Oczywiście. Wiesz, podobno to nic innego jak jakiś wielki stary zamek! - Odparł drugi, wzdychając jakby zniechęcony, a jego gęste, siwe wąsy uniosły się i zaraz opadły w zabawny sposób.
- Ja słyszałem, że to wspaniały budynek z pięknym ogrodem i..
- Daj spokój! Wierzysz w takie bajki..? Z tego co wiem to Dom Wariatów. - Przerwał wąsacz zniecierpliwionym tonem głosu. Jego rozmówca nie znalazł już żadnych kontrargumentów i rozpoczął rozmowę na zupełnie inny, przyziemny temat, póki to obaj nie udali się do właśnie podjeżdżającej taksówki, zamówionej przez nich kilkanaście minut temu. Dziewczyna zjadła spokojnie reszte chleba po czym podniosła sie i otrzepała kolana. Pewnym krokiem ruszyła przed siebie, mijając kolejne, opustoszałe uliczki, aż w końcu dotarła do skraju lasu. Bez wahania ruszyła dalej wąską ścieżką. Dom Wariatów, ha? Pewnie to jakaś bujda.. Nie zaszkodzi jednak sprawdzic. Szła więc dalej i wszystko wydawało sie byc dobrze, gdyby nie to, że trzeci raz minęła tą samą, zawaloną chatkę. Zgubiła się, a deszcz wciąż padał.
Największą równicą między szefem, a liderem jest to, że szef będzie kazał Ci ciągnąć swój wózek, podczas gdy on będzie wygodnie w nim siedział, a lider pociągnie go razem z Tobą, wskazując odpowiednią drogę.
A ich głowy zawisną na ścianie.